sobota, 1 maja 2010

Komentarz do panelu dyskusyjnego „Co to jest program muzeum?” zorganizowanego przez Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie w dn. 8.04.2010.


Zamieszczam kilka uwag, które nasunęły mi się w trakcie panelu.  

1. Zgodnie z tytułem i opisem panelu organizatorom chodziło o refleksję nad możliwym kształtem programu muzeum oraz sposobami jego formułowania w warunkach współczesnych. Pytanie takie jest oczywiście jak najbardziej uzasadnione. Problem polega na tym, że tego rodzaju tematyka wydaje się być niezupełnie na miejscu. Takie zagadnienia można było bowiem rozważać na kilka lat przed powstaniem muzeum, a nie wtedy, kiedy właśnie ono powstało, wszyscy oczekują na dokładniejsze nakreślenie jego profilu, co więcej – samemu muzeum przydałaby się debata nad programem, dzięki której mogłoby go udoskonalić. Organizatorzy zapewne częściowo zdawali sobie z tego sprawę, o czym świadczy wypowiedź dyrektora Muzeum Anny Marii Potockiej, w której brak było rozważań na temat zadany w tekście ogłoszenia: miała ona bowiem charakter bardzo konkretny, dotycząc kształtu programu krakowskiego Muzeum. 

Z tego zamieszania jasno wynika, że organizatorami targały sprzeczne oczekiwania co do charakteru panelu: z jednej strony chcieli dyskutować na tematy ogólne, dotyczące problemów związanych z konstruowaniem programu muzeum, z drugiej – pragnęli zaprezentować program nowego miejsca. Z tym pierwszym celem kłóciła się wypowiedź pani dyrektor, z tym drugim – tekst ogłoszenia i struktura dyskusji (najpierw wypowiedzi gości, na końcu wypowiedź pani dyrektor), która w przypadku takiego celu powinna zacząć się od podania konkretów dotyczących programu nowego muzeum, by następnie mogły one zostać poddane dyskusji. Konfuzja osiągnęła szczyt, kiedy po wygłoszeniu przez każdego z zaproszonych gości expose i bardzo konkretnej wypowiedzi pani dyrektor, prowadzący dyskusję chciał  z powrotem skierować ją w stronę teoretyczną, a jeden z panelistów przerwał mu i przeszedł do krytyki przedstawionej propozycji programu.

W efekcie owego koncepcyjnego niedopracowania w trakcie spotkania można było czuć się nieco zdezorientowanym, a jako że nie poszło ono zdecydowanie w żadnym z obu kierunków, nie zrealizowano w satysfakcjonującym stopniu ani debaty teoretycznej, ani debaty nad programem nowego muzeum.

2. W przedstawionym programie Muzeum w Krakowie zainteresowała mnie zapowiedź konfrontacji sztuk wizualnych z innymi sztukami, w postaci np. galerii słowa/tekstu. Pomysł uważam za ze wszech miar ciekawy. Mam nadzieję, że muzeum nie ograniczy się do literatury (choć pomysł galerii tekstu jest moim zdaniem bardzo dobry), ale będzie można w nim np. posłuchać muzyki współczesnej – tego typu praktyki nie są rzadkie w muzeach na Zachodzie, w Polsce Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie realizuje program "Pocztówki z muzyki współczesnej", pamiętam również zestawienie obiektów sztuki i muzyki współczesnej na wystawie w Tate Modern, Hamburger Bahnhof wraz z innymi niemieckimi muzeami też idzie w tym kierunku, podobnie ZKM w Karlsruhe. Biorąc pod uwagę to, że w Krakowie rzadko kiedy można usłyszeć współczesną muzykę poważną, muzeum częściowo wypełniłoby istotną lukę.

3. Zdziwiły mnie natomiast stwierdzenia, że ‘najważniejszy w sztuce jest artysta’ oraz że ‘dzieło łatwiej zrozumieć, gdy artysta jest obok’. Nie chcę odmawiać artyście istotnej roli w sztuce, ale tego typu wynoszenie artysty na kluczową pozycję jest ze wszech miar kontrowersyjne. Jest to typowo modernistyczne – czerpiące z romantycznego ideału artysty-geniusza – uprzywilejowanie artysty, uznanie jego przewodniej roli w społeczeństwie. W teorii interpretacji ten punkt widzenia skutkuje prymatem interpretacji odwołującej się do intencji autorskiej, względnie biografii artysty, suponującej istnienie jednego właściwego znaczenia dzieła sztuki, które jest przez interpretatora odkrywane. Wszystkie te teorie zostały poddane głębokiej krytyce w drugiej połowie XX wieku, w związku z czym wspieranie ich powinno być opatrzone jakimś komentarzem. 

4. Zaciekawiło mnie również podkreślanie konceptualistycznego ukierunkowania Muzeum. Domyślam się, że jest to wynik takiej a nie innej kolekcji. Jednak, o ile się nie mylę, sztuka współczesna od dłuższego już czasu mocno dystansuje się od konceptualizmu, na nowo przywołując zmysłowy, estetyczny wymiar dzieła sztuki. Powstaje zatem zagrożenie, że program Muzeum będzie oderwany od współczesnych przemian w sztuce. 

5. Kolejną kwestią jest podnoszone przez Piotra Piotrowskiego zagadnienie kompletności kolekcji – wedle dyrekcji ma to oznaczać, że będzie ona zawierała prace najważniejszych artystów. Dyrektor warszawskiego muzeum słusznie zauważył, że prymat kompletności prowadzi do utwierdzania kanonu, tymczasem od muzeum oczekujemy współcześnie polemiki z kanonem. Problem ten jest ściśle powiązany z innym moim niepokojem dotyczącym Muzeum – w jego programie nie znalazły się bowiem żadne słowa na temat jakiejkolwiek działalności badawczej, a to właśnie ona istotnie wspomaga korekty kanonu. Wiem, że nikła działalność naukowa to ogólny problem muzeów w Polsce. Może jednak nadszedł czas na jakąś zmianę? W każdym razie niepokoi mnie, że już na starcie o ambicjach naukowych nikt nie wspomina.

6. W trakcie spotkania zadałam pytanie o to, czy Muzeum planuje zaangażowanie się w problematykę przestrzeni publicznej. Do zadania go zainspirował mnie fakt podjęcia przez nie już na starcie projektu w przestrzeni publicznej – w Krakowie ma zostać zrealizowany projekt mocno inspirowany "Dotleniaczem" Joanny Rajkowskiej. Zazwyczaj przyjmuje się, że projekt realizowany na początku działalności tego typu instytucji stanowi rodzaj manifestu – deklaracji kierunku, w jaki muzeum pójdzie w przyszłości. W odpowiedzi usłyszałam, że Muzeum będzie prezentowało prace artystów aktywnych w przestrzeni publicznej. Bardzo mnie to cieszy (choć przyznajmy – jak na spektakularność Dotleniacza nie jest to specjalnie rozbudowana kontynuacja, niestety wygląda to tak, jakby Muzeum nie było do końca świadome, jak są odbierane jego działania i jakie oczekiwania budzą). Mam nadzieję, że wątek ten zostanie rozszerzony o więcej działań. Ta problematyka jest w końcu jedną z najważniejszych i najbardziej zaniedbywanych w Krakowie.

7. Ostatnia część spotkania ujawniła obecną w Krakowie złą atmosferę wokół Muzeum, zapoczątkowaną faktem powołania jego dyrektora bez konkursu. W toku sporu powstał Komitet Obywatelski na Przejrzystości w Polityce Kulturalnej Krakowa. Wbrew organizatorom spotkania uważam, że bardzo dobrze, że to ujawnienie nastąpiło. Joanna Mytkowska i Piotr Piotrowski słusznie zauważyli, że konflikt może mieć charakter produktywny. Trudno jednak o jakąkolwiek produktywność, jeśli w sytuacji, gdy możliwa jest konfrontacja, udajemy, że konfliktu nie ma. Dopiero ujawnienie umożliwia  przekształcenie się antagonizmu w agonizm. Chyba nadszedł już czas, by o tym pomyśleć, bo zła atmosfera wokół Muzeum nie służy nikomu, o sztuce nie wspominając. Dzięki konfliktowi Muzeum zyskuje grupę uważnych obserwatorów, krytycznie komentujących każdy jego krok – a chyba nie ma nic lepszego niż uważna publiczność? Z kolei całe środowisko krakowskie zyskuje energię do stworzenia czegoś w rodzaju wytycznych czy standardów dla funkcjonowania instytucji kulturalnych. W szczególności radni, prezydent i wojewoda powinni się do takiego dokumentu odnieść, bo to przede wszystkim ich nieprofesjonalizm doprowadził do zaistnienia sporu. Utopijne? Pewnie tak...

PS A propos ostatniego punktu przypomina mi się esej Jana Hartmana o antysemitach jako tych, którym Żydzi powinni poświęcać szczególną uwagę, oczywiście ta analogia ma granice ;-) . 

Fot. AR.

3 komentarze:

pszren pisze...

fajne.

Anonimowy pisze...

aneta, dzieki za fekieton. rzeczowy i konkretny! pozdrawiam, et

Aneta Rostkowska pisze...

a propos agonizmu, interesujący text: http://recyklingidei.pl/mouffe_agonistyczne_przestrzenie_publiczne_polityka_demokratyczna