sobota, 28 lutego 2009

Miękkie, lepkie, hybrydalne. Zwrot organiczny w kulturze?



Berlinde de Bruyckere, In Doubt, 2007-2008
Źródło:http://www.kunsthausgraz.steiermark.at/cms/beitrag/11004781/4938419/_1

W obszarze sztuki współczesnej pojawia się coraz więcej artefaktów kwalifikowanych jako bio-art. Czym jest bio-art? Warto przywołać tu fragment ciekawego artykułu Moniki Bakke:

„W początkowym okresie do tej dziedziny zaliczano rozmaite prace, które w jakikolwiek sposób podejmowały biologiczną i biotechnologiczną tematykę, realizowane w obszarze mediów elektronicznych, malarstwa, fotografii, grafiki, etc. Przeważały prace związane z genetyką - stąd też wcześniejsze określenie sztuka genetyczna - później zaś inspiracje i praktyka artystyczna rozszerzyły się znacznie na takie obszary jak: "kultury tkankowe i komórkowe, neuropsychologia, bio-robotyka, transgeneza, synteza sztucznie produkowanych łańcuchów DNA, krzyżowanie zwierząt i roślin wg. praw Mendla, kseno-transplantacje, ludzkie przeszczepy, biotechnologiczne i medyczne autoeksperymenty, oraz subwersywna zmiana wizualizacyjnych technologii [w obrębie] biologii molekularnej na takie [strategie], jakie nie są przewidziane w podręcznikach" (Jens Hauser, "Bio Art - Taxonomy of Etymological Monster", w: Hybrid. Living in Paradox. Linz 2005, s. 182) 
Obecnie sztukę biologiczną wiąże się przede wszystkim z mokrymi mediami (wet media), co oznacza bezpośrednie angażowanie przez artystów rozmaitych form życia i biotechnologi. W rezultacie powstają prace (wetworks) prezentujące rzeczywisty materiał biologiczny, czyli żyjące - teraz lub niegdyś - ciała lub ich fragmenty, niezredukowane do genów (kodu). Przybierają one formy ciał samodzielnie żyjących organizmów wielokomórkowych, na których wykonywane są eksperymenty, lub ciał powstałych w wyniku eksperymentów; są to również tkanki (organy) żyjące poza organizmem macierzystym (in vitro), jak i pojedyncze komórki oraz wirusy. Z konieczności więc, pracownią artysty staje się laboratorium, a sam proces tworzenia często odbywa się w ścisłej współpracy z biologami, biotechnologami i lekarzami, co oznacza, że realizacje bio artu są przedsięwzięciami interdyscyplinarnymi.”
(Źródło: http://www.obieg.pl/teksty/4408)

Bardzo interesujące prace tego rodzaju (m.in. tę powyżej) pokazano ostatnio w Kunsthaus Graz: http://www.museum-joanneum.at/cms/beitrag/10996136/30187994/_1. Zachęcam do obejrzenia filmu z tej wystawy:
http://www.youtube.com/watch?v=0-trOywYkxU.

Bio-art zdaje się być częścią szerszego trendu w kulturze, który określiłabym jako skutek swoistego 'zwrotu organicznego'. Wśród twórców na najróżniejszych polach coraz większe zainteresowanie budzą organiczne formy natury. Do ich naśladowania wykorzystują oni nader zaawansowane technologie. Co ciekawe, fascynacja ta nie ogranicza się wyłącznie do sfery wizualnej, ale dotyczy również mechanizmów powstawania owych form, a także ich funkcjonalności, efektywności i stopnia dopasowania do otoczenia. W tym względzie różni się ona od wcześniejszych zjawisk tego typu. Mamy tu do czynienia z pragnieniem zajrzenia pod powierzchnię skóry żywego organizmu, które w przypadku niektórych artystów (patrz de Bruyckere powyżej) szokuje dosłownością. Być może trend ten jest kontynuacją wcześniejszego zainteresowania problematyką cielesności. Tym razem jednak przedmiotem zainteresowania nie jest cielesność ludzka, lecz cielesność człowiekowi obca, budząca często wstręt i niepokój, cielesność form życia, które może jeszcze się nie narodziły, ale narodzić się mogą. 
Nie jestem pewna, czy wszystkie wymienione poniżej zjawiska są częścią owego organicznego zwrotu, niemniej jednak warto się nad nimi zastanowić. Poza sztuką biologiczną byłyby to:
Organiczny design. 
Weźmy choćby projekty Karima Rashida (http://www.karimrashid.com), Marca Newsona, czy Rona Arada. 

Źródło: http://1.bp.blogspot.com/_2JrKyRMcVU8/SCKt36NRZRI/AAAAAAAABUs/_oP_Wdk8FpE/s320/Blo+Void+by+Rod+Arad.jpg.
W kontekście designu i architektury warto wspomnieć o idei ekologicznie inteligentnego projektowania opisanej w książce McDonougha i Braungarta Cradle to Cradle: http://www.mcdonough.com/cradle_to_cradle.htm.
Achitektura organiczna.
W sieci znaleźć można numer pisma Autoportret jej poświęcony: http://www.autoportret.pl/numer.php?id=16.

Kunsthaus Graz, źródło: http://www.kunsthausgraz.steiermark.at/cms/beitrag/10201227/4938704.
A teraz - uwaga! - biologiczna sztuka kulinarna/kuchnia molekularna, w której przy użyciu wiedzy z zakresu chemii wytwarzamy nowe potrawy, zazwyczaj właśnie o perfekcyjnych organicznych kształtach. ;-)
Źródło: http://flickr.com/photos/8147352@N02/2059608827/.
Na koniec zagadka: z czego zrobione są żółte kuleczki na powyższym zdjęciu?

26 komentarzy:

Jazon pisze...

"Już dawno wiedziano, że eksperymenty medyczne, niosąc postęp w metodach leczenia, dają olbrzymią nadzieję: chorym obiecują zdrowie, a zdrowym skuteczną ochronę przed jego utratą. Początkowo wykonywano je wyłącznie na zwierzętach, ale rychło zrozumiano, że między organizmem ludzkim a zwierzęcym - mimo daleko nieraz idącego podobieństwa i analogii - istnieją tak poważne różnice w strukturze ciała i przemianie materii, że wielokrotnie nie da się interpretacji wyników badań dokonanych na zwierzętach zastosować do badania ustroju ludzkiego. Stało się więc oczywiste, że w naukach medycznych nie można wyrzec się eksperymentów na ludziach, polegających na wprowadzeniu do leczenia nowych lub niedostatecznie jeszcze wypróbowanych leków lub zabiegów, a także nie można zrezygnować z eksperymentu czysto badawczego na człowieku. W przeciwnym razie mogłoby dojść do zahamowania jakiegokolwiek postępu w leczeniu chorób, a także w ich profilaktyce.

Doświadczenia medyczne stwarzają jednak zagrożenie dla ludzi poddanych eksperymentom. Mieliśmy już wstrząsające przykłady nieludzkich doświadczeń dokonywanych przez lekarzy hitlerowskich na bezbronnych więźniach obozów koncentracyjnych. Lekarze ci wprawdzie powoływali się na luki w prawie ówcześnie obowiązującym w III Rzeszy, ale proces norymberski w sposób niepodważalny wykazał, że pogwałcili oni podstawowe zasady etyki i deontologii lekarskiej. Ogłoszony wówczas tzw. Kodeks Norymberski, który formułował 10 zasad dopuszczalności doświadczeń na ludziach, mimo swej celności okazał się dziełem niewystarczającym i dlatego Światowe Stowarzyszenie Lekarzy rozszerzyło te zasady w tzw. Deklaracji Helsińskiej z 1964 r. Ta deklaracja wielokrotnie później uzupełniana, stanowi najlepszą wykładnię etyczną zasad postępowania lekarzy w trakcie biomedycznych badań naukowych prowadzonych na ludziach. Na tej deklaracji wzorowało się z kolei Europejskie Forum ds. Dobrej Praktyki Klinicznej (Good Clinical Practice - GCP), kiedy opracowywało zasady prawidłowego prowadzenia badań klinicznych, a później w 1995 r. wytyczne dla europejskich komisji etycznych.

Rozróżnia się tu dwa rodzaje eksperymentów medycznych: leczniczy, badawczy. "
ocena etyczna eksperymentu medycznego

To pisze lekarz (prof. zw. dr hab. med. Stefan Raszeja medycyna sądowa i deontologia). Nie bierze pod uwagę problemów jaki wynikają z eksperymentów artystycznych z "bio materią".

Kodeks Norymberski

Jak Pani widzi swobodę artystycznej wypowiedzi realizowanej w dziedzinie BIO ART, w laboratorium naukowca?
Czy obecność artysty w laboratorium badacza jest Pani zdaniem uprawniona.?
Czy akceptuje Pani wystawę w BC?
Jeśli tak (nie poparła Pani apelu o jej zamknięcie), czym Pani uzasadnia swoją akceptację?

Luke101 pisze...

Co to jest BC? O jaką wystawę chodzi? O jakim laboratorium badacza Pan pisze? Mam nadzieję, że nie chodzi Panu o to głośne ostatnio epatowanie trupami w supermarkecie; trzymam kciuki za to, że nie wszystko się Panu z tym kojarzy.

Aneta Rostkowska pisze...

Hmm, kwestie etyczne nie były tematetm tego posta. Proszę napisac, dlaczego kwalifikuje Pan wystawę w supermarkecie w Warszawie jako bio-art/dlaczego to jest wg Pana wydarzenie artystyczne?

Jazon pisze...

Rozumiem, ale tam gdzie mamy do czynienia z BIO materią (mokre media?), będziemy mieć do czynienia z etyką. To nie jest mój wymysł. Każdy kto ma do czynienia z organizmem (żywym lub martwym, oraz z człowiekiem i zwierzęciem) ma obowiązek przestrzegania bardzo rygorystycznych procedur, poddawany jest ścisłej kontroli. Mówi o tym min artykuł, do którego odsyłam.

Kiedy czytam, że
"... W rezultacie powstają prace (wetworks) prezentujące rzeczywisty materiał biologiczny, czyli żyjące - teraz lub niegdyś - ciała lub ich fragmenty, niezredukowane do genów (kodu). Przybierają one formy ciał samodzielnie żyjących organizmów wielokomórkowych, na których wykonywane są eksperymenty, lub ciał powstałych w wyniku eksperymentów; są to również tkanki (organy) żyjące poza organizmem macierzystym (in vitro), jak i pojedyncze komórki oraz wirusy. Z konieczności więc, pracownią artysty staje się laboratorium, a sam proces tworzenia często odbywa się w ścisłej współpracy z biologami, biotechnologami i lekarzami, co oznacza, że realizacje bio artu są przedsięwzięciami interdyscyplinarnymi."

Wnioskuję, że "mokre medium" to np. ciało.

Czy i artysta jest zobowiązany przestrzegać wspomnianych procedur?
Jeśli tak to akt twórczy przestaje być wolny, a więc mamy do czynienia z wszystkim tylko nie ze sztuką.

Nie ja kwalifikuję tak tę wystawę w Blue Point ale publiczność, a próby przeciwstawienia się takiej kwalifikacji kończą się porażką. Dla przeciętnego widza to eksponaty; są artystyczne. No i oczywiście edukacyjne.

"Wśród twórców na najróżniejszych polach coraz większe zainteresowanie budzą organiczne formy natury. Do ich naśladowania wykorzystują oni nader zaawansowane technologie."

Co artyści BIO ARTU rozumieją pod pojęciem "naśladować"?
Co Pani rozumie pod tym pojęciem?
Wykonywać z plastiku, czy odtwarzać w "mokrym medium"? Stwarzać na nowo (nieznane dotąd formy organiczne)?

LW: "O jakim laboratorium badacza Pan pisze?"
- "Z konieczności więc, pracownią artysty staje się laboratorium, a sam proces tworzenia często odbywa się w ścisłej współpracy z biologami, biotechnologami i lekarzami, co oznacza, że realizacje bio artu są przedsięwzięciami interdyscyplinarnymi.” (Źródło: http://www.obieg.pl/teksty/4408)"

Aneta Rostkowska pisze...

witam ponownie

1. Ja interpretowałam wystawę w BC jako mającą cel naukowy. Na czym miałby polegać ów cel artystyczny?

2. Naśladowanie rozumiem bardzo szeroko - wszystkie przykłady, które Pan przywołał pod nie podpadają.

3. Pisze Pan: "Czy i artysta jest zobowiązany przestrzegać wspomnianych procedur?
Jeśli tak to akt twórczy przestaje być wolny, a więc mamy do czynienia z wszystkim tylko nie ze sztuką."
Dlaczego poddanie regułom miałoby wykluczać sztukę? Nie uważam, by sztuka z konieczności miała wykluczać wszelkie reguły. To jakiś pseudo-romantyczny mit. Uważam, że artystę obowiązują te same reguły co innych, a więc np. nie powinien zadawać zwierzętom cierpienia. Proszę zauważyć, że sami artyści bio-art zwracają uwagę na ten problem - w artykule p. Bakke jest mowa o artystce, która zaopiekowała się szczurami wykorzystywanymi do eksperymentów naukowych.

4. A Pan również dostrzega taki 'organiczny' trend w kulturze?

Pozdrawiam :-)

[b] pisze...

45 min matematyki, 45 minut biologii, 45 minut plastyki. Tak nas kształcą, i pewnie dlatego trudno nam dostrzec, że wystawa BIO ARTu i ekspozycja plastynatów w supermarkecie mają wspólną cechę. Posługują się ciałem, które artyści nazywają nazywają "wet medium" a inni materiałem.

Ciało to nie medium. Jeśli zgodzimy się na nazywanie ciała medium, musimy liczyć się z odległymi konsekwencjami.

„dziś jedni ludzie zaczęli zarabiać potężne pieniądze na niszczeniu innych ludzi. W tej chwili jedni są ofiarami, a drudzy sprawcami, oprawcami niemalże. Biznes wykorzystuje każdą najmniejszą nutkę prowadzącą do obsesji. Na to jest nastawiony przemysł erotyczny, hazardowy, farmaceutyczny, monopole. Uzależniają nas tysiące leków, substancji, gadżetów. Nie uzależni się ten, kto albo nie używa danej substancji, co jest prawie niemożliwe, albo ten kto w odpowiednim momencie zauważy pierwsze szkody i mimo pokus i nęcenia na wszelkie sposoby, powie stop. A to jest trudne, bo każdy z tych przemysłów ma swoją bandę naukowców psychologów, którzy opracowują różne metody manipulowania ludźmi, żeby dali się wkręcić”
I nie wódź się na pokuszenie, Joanna Podgórska rozmawia z Lubą Szawdyn, Tygodnik „Polityka”, „Pomocnik psychologiczny”, Nr 29, 21 lipca 2007

"To wystawa, która zmienia życie - mówi dr Glover. - Gdy ludzie zobaczą, jak piękni są wewnątrz, być może przestaną żyć tak, jak żyją: źle się odżywiać, nie uprawiać sportów, pić bez umiaru alkohol, palić papierosy." źródło
:)

Aneta Rostkowska pisze...

1. Myślę, że do tego, by coś zaistniało jako wydarzenie ARTSTYCZNE potrzeba więcej niż pobożne życzenia pana Glovera. Powinny być recenzje w periodykach poświęconych sztuce, dyskusje w instytucjach nią się zajmujących itd itp Tymczasem nic takiego nie widzę.
2. Na jakiej zasadzie ludzkie wnętrzności są piękne?? Chyba mamy tu jakieś pomieszanie pojęć.
3. Poza tym - piękno ludzkiego wnętrza można ukazać na wiele bardziej wyrafinowanych sposobów niż ukazywanie martwych ciał.
4. Nurt bio-art to nurt, który stawia pytania, jest w nim ładunek krytyczności; w tej wystawie tego nie widzę.
5. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że są pewne granice działalności artystycznej, które obowiązują również w przypadku bio-artu.

Jazon pisze...

1.Ta wystawa jest w takim samym stopniu „naukowa” jak „artystyczna”. To czysta komercja, którą ubrano w słowa „naukowy, poznawczy, edukacyjny, artystyczny”. W zależności od tego kogo należy przekonać (aby wydał zgodę, aby zamknąć mu usta) używa się wybranego określenia, jednego z wymienionych. Tłum wali, bo tłum zawsze wali, ale ludzie wrażliwi, intelektualiści, obrońcy praw człowieka powinni protestować.

2.Oczywiście, pojęcie „naśladowanie” to szerokie pojęcie i należy je zawęzić, inaczej dla celów nauki, inaczej dla sztuki.

3.Zgadzając się na naśladowanie (bio art) rozumiane jako „stwarzanie z ciała”, musimy rozluźnić procedury obowiązujące badaczy, lekarzy, pedagogów. (Im nie wolno ingerować w ciało człowieka inaczej niż wg ściśle określonych reguł. Tu nie ma przyzwolenia na swobodę artystyczną.) W przeciwnym wypadku nie sposób mówić o spójności.

4.Dostrzegam trend „organiczny” i nie przeszkadza mi jego wizualność, ale fakt, że kształtuje naszą świadomość. Znieczula, stępia wrażliwość. Ludzie oswajają się z ideą, że można posługiwać się drugim człowiekiem w celach komercyjnych.

Nauka i sztuka zawsze ścigały się w penetrowaniu nieznanych obszarów. Teraz do wyścigu przyłączył się biznes, wszystko jest komercjalizacowane. Należy więc uważać. Mnie w każdym razie włącza się czerwone światło. BIO ART podobnie jak BODY ART (wiem, że się Pani ze mną nie zgodzi) to niebezpieczna zabawa. Nie na tym polega ich szkodliwość, że ludzie/zwierzęta/organizmy cierpią, ale na tym, że rodzi obojętność na cierpienie drugiego człowieka/zwierzęcia, a co gorsza często uzasadnia się artefakty chęcią zwrócenia uwagi na cierpienie.

Z jednej strony walka o prawa ludzi i zwierząt, z drugiej zgoda na bio art. To moim zdaniem zakłamanie i relatywizm. Ciało raz jest medium, a innym razem człowiekiem. Takie traktowanie problemu jest groźne.

Pyta Pani o „artystyczność” tych figur. Figury są upozowane, zgodnie z tym co wiemy, że się ludziom podoba. Estetyczne.
Każdy musi jakoś sam przed sobą wytłumaczyć się z wizyty na tej wystawie, więc każde uzasadnienie jest dobre. Widz rozumie, że tu chodzi o biznes, niestety ciekawość jest silniejsza. Chce zobaczyć. Jest najprawdopodobniej katolikiem, ma wyrzuty sumienia. Tym bardziej kurczowo uchwyci się terminów: „naukowość”, „poznawczość”, „edukacyjność”, „artystyczność”, „nowoczesność”, tym głośniej będzie krzyczał, że oponenci są zacofani, moherowi, dewoci, zaścianek.

Idę o zakład, że to wyewoluuje w stronę sztuki. Artyści nie zrezygnują z nowego materiału i nowatorskiej technologii plastynacji. Wydaje mi się, że BIO ART jest prologiem.
Dobrej nocy.

[b] pisze...

Aneta Rostkowska: "Myślę, że do tego, by coś zaistniało jako wydarzenie ARTSTYCZNE potrzeba więcej niż pobożne życzenia pana Glovera."

Ma Pani rację. To nie jest wydarzenie artystyczne. „Artystyczność” to opakowanie. Parafrazując Rancierre’a to ”bezduszna produkcja świata towarowego (plastynaty) ubrana w ducha tandety wnikającego w przedmioty przez ich pseudoartystyczne zdobienia (pozy)”.

Dlatego Jazon ma rację pisząc „Figury są upozowane, zgodnie z tym co wiemy, że się ludziom podoba.”

Ludzie odbierają je jako artystyczne, bo widzą podobieństwo pomiędzy „Dawidem” Michała Anioła a plastynatem Hagensa czy Glovera. To jedno z nadużyć.

Aneta Rostkowska:… "potrzeba więcej niż pobożne życzenia pana Glovera. Powinny być recenzje w periodykach poświęconych sztuce, dyskusje w instytucjach nią się zajmujących itd itp"

Recenzje prędzej czy później się pojawią. Nie recenzje definiują dzieło sztuki, one jednak je dziś (niestety) stwarzają. To ślepy zaułek, szczelina, tędy kapitalistyczna racjonalność przejmie kontrolę nad sztuką (i nami).

2.3. Zdecydowanie tak.
AR 4. "Nurt bio-art to nurt, który stawia pytania, jest w nim ładunek krytyczności; w tej wystawie tego nie widzę."

Proszę pamiętać, że „jedna idea jest często przykrywką dla innej”. Idea „krytyczności” pozwala min. oswajać odbiorcę sztuki (człowieka) z manipulacjami BIO. To nie są prace, które artysta finansuje sam. Stoją za nimi sponsorzy. Cytowana przeze mnie Luba Szawdyn wyjaśnia jak to działa. Podobnie „wciekał” rasizm, eugenika, komunizm jako idee. Ktoś na tym dobrze zarabiał, intelektualiści, artyści i naukowcy rekomendowali słuszność tych idei. Przecież to nie lud je wymyślił.

Strategia jest skuteczna. Już nie ma protestów, a proszę przypomnieć sobie co było kiedy Kozyra pokazała „Piramidę zwierząt”. W efekcie nikt nie ma już oporów i oglądamy tłumnie „trupy w supermarkecie”, przekonani, że to sterylny sylikon, nowoczesna technologia plastynacji, eksponat naukowy jak każdy inny, dobra lekcja anatomii.
Nikt nie widzi faktu, że aby taki eksponat powstał musi być martwy człowiek. Najwyraźniej dla nas Chińczyk to nie człowiek.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rasizm
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika

AR 5. "Ogólnie rzecz biorąc uważam, że są pewne granice działalności artystycznej, które obowiązują również w przypadku bio-artu."

Zgadzam się całkowicie.

Jazon: Artyści nie zrezygnują z nowego materiału i nowatorskiej technologii plastynacji. Wydaje mi się, że BIO ART jest prologiem.

Jestem pesymistką. Wyodrębnienie i nazwanie tych artefaktów (BIO ART) oraz nazwa medium (WET MEDIUM) jakim się posługują dowodzi, że Puszka Pandory została otwarta. Sami artyści nie mają tu wiele do powiedzenia. Na te dzieła potrzeba wielkich pieniędzy. Artysta chce zaistnieć, sprzeda duszę nawet diabłu. Historia nas o tym przekonuje (i codzienne doświadczenie), prócz ludzi, którzy chcą bezinteresownie pomagać innym, mamy takich, którzy bezinteresownie infekują nasze komputery. „Sponsorowani” są bardzo skuteczni. Jeden osobnik może rozwalić cały system. Bez antywirusa ani rusz, poprzez „bio art” dezaktywujemy nasz antywirus – normę, że ciało człowieka jest pod ochroną. Nie oszukujmy się, zwykły odbiorca nie czyta recenzji, który wyjaśniają autorskie przesłanie, czy intencje.

„Warto zaakcentować tu pewien paradoks, świadczący o niezwykle skomplikowanej relacji między sztuką a rzeczywistością: z jednej strony sztuka odbierana jest tak jakby "to miało miejsce naprawdę", jak sama rzeczywistość, z drugiej - sztuka odeszła już dawno od postulatu reprezentowania rzeczywistości, a co więcej artyści jasno dali do zrozumienia, że twórczość nie jest w stanie jej sprostać.

To oczywiste stwierdzenie, że aby zrozumieć sztukę, nie można odczytywać dosłownie tego, co się widzi, nie dla wszystkich jest zrozumiałe, "potęga obrazu" bywa jednak silniejsza. Świadczy o tym chociażby dosłowny odbiór Pasji Doroty Nieznalskiej. O tej dosłowności świadczy najdobitniej wulgarne określenie, które pojawiało się w sarkastycznych komentarzach dotyczących tej pracy: "Chuj na krzyżu".” Iza Kowalczyk. http://free.art.pl/artmix/archiw_6/10_03izak.html

Czy uważa Pani, że można zaakceptować posługiwanie się ciałem człowieka jako medium sztuki?
:)

Aneta Rostkowska pisze...

witam ponownie :-)
1. ogólnie rzecz biorąc idea tej wystawy mi się nie podoba. jest to próba wykorzystania znanej i potępianej ściśle komercyjnej strategii van Hagensa. Co do celu naukowego, to pamiętam, że dawni współpracownicy van Hagensa z uniwersytetu w Heidelbergu kilka lat temu w jednej z niemieckich gazet opublikowali list, w którym bardzo dystansowali się od jego działań i wykluczali ich naukowość. Cele naukowe można osiagnąć prezentując dobrze wykonane modele. Tu jednak pokazuje się prawdziwe ciało licząc na tanią sensację.
2. Co do celów artystycznych - w tej wystawie nie ma sztuki, co najwyżej naiwny kicz. Najlepsze co może zrobić osoba zajmująca się sztuką to zignorować tę wystawę - każdy tekst na jej temat będzie ją legitymizował.
3. Dla mnie ta wystawa nie ma nic wspólnego z bio-art. W ogóle nie przypomina mi żadnego z projektów bio-artu.
4. Jest wiele sposobów zagrożenia ciału człowieka. Bio-art może to ciało niszczyć, ale może je chronić. To tak jak z nożem - można nim pokroić chleb, ale można i zrobić komuś krzywdę. Świat sztuki musi dokonywać nieustannej autorefleksji i samokrytyki tak, aby nie dochodziło do tego drugiego. To kwestia indywidualnych przypadków moim zdaniem. Jasne jest jednak, że artystę przy posługiwaniu się np. tkankami obowiązują te same zasady, co i innych ludzi i że za ich złamanie powinien ponieść konsekwencje.

Jazon pisze...

To wszystko racja, problem polega na tym co myśli przeciętny widz, a nie ludzie sztuki. Ludzie sztuki wiedzą, że to nie jest sztuka, ale np. technokraci nie, a co dopiero zwykły Kowalski. Dla niego Pasja Nieznalskiej to "chuj na krzyżu" a plastynaty to odpowiednik rzeźby.

Musimy to brać pod uwagę, bo dobre intencje (lub brak złych) to za mało. BIO ART otwiera drzwi, w których nie stoi żaden strażnik. Wolność, OK, z Internetem było podobnie "bezkresny ocean wolności". Niestety to utopia, bo i tu są "czarne kapelusze" a więc potrzebny jest szeryf.

Plastynaty w supermarkecie.

Ktoś ładnie to skomentował na moim blogu:
to galeria i to, to ciało i to, to zwłoki i to, to wystawa i to.
Dla przeciętnego widza BIO ART, "Bodies" to jedno i to samo. Proszę pamiętać, że zwykły oglądacz ma przewagę liczebną i jego opcja wygrywa. Takie czasy.
Spłycam, zdaję sobie z tego sprawę, liczę na wyrozumiałość. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

lubię to ,naprawdę to lubię !

http://www.hauserwirth.com/artists/6/berlinde-de-bruyckere/images-clips/

[b] pisze...

Dobre, tego tu brakowało. No i uzasadnienia dla tych prac, ale oto i ono:

"Wystawa GOD & GOODS. Spirituality and Mass Confusion ma za zadanie otwarcie dialogu na temat religii jako tematu kontrowersyjnego ale również problemu otwartego na nowe, rozmaite formy interpretacji."
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/wy_in_wy_god_in_goods_2008

"Prace Huma Bhabha, Berlinde De Bruyckere i Thomasa Schütte łączą łączy magiczny realizm zmieniający rzeźbę w wytwór mityczny kształtujący fantastyczne istoty - leśne stwory, totemiczne figury i neo-prymitywne bożki. Te elementy odnaleźć można również w zawiłych choreografiach Tino Sehgala: w czasie trwania wystawy tancerze wykonywać będą gesty, które mogą być postrzegane jako misterne rytuały i stany ekstazy."
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/wy_in_wy_after_nature_ny_2008
kultura polska za granicą

Ładnie powiedziane. Dobrze się czyta. :)

Anonimowy pisze...

czytałaś Bea ?

http://www.flashartonline.com/interno.php?pagina=articolo_det&id_art=316&det=ok&title=TINO-SEHGAL

Jazon pisze...

Dobre, a zobaczcie biogram na Wikipedii.

"Tino Sehgal (born 1976) (...) studied political economy and dance in Berlin and Essen and began to work as an artist in 2000.
He has exhibited at a number of important venues including the Institute of Contemporary Arts, the Tate gallery, Manifesta 4 and the 2005 Venice Biennale. In 2006 he was shortlisted for the Hugo Boss Prize.[2] On the sale of his work, the artist stipulates that there is no written set of instructions, no written receipt, no catalogue and no pictures.[1] This means that his work is not documented in any way."

Co takiego zrobił, że jest tak wysoko?

[b] pisze...

Bardzo adekwatne.

"He has a reading of my work, which goes in this direction, i.e., in my work the sculpture has literally become alive."

- jak mam rozumieć to jego "alive"? (Nie znam jego twórczości, proszę o podpowiedź)

"I am interested in is what one could call a pure service, a service product that is just a transformation of actions, whose site of action is no longer a material thing — like the site of the car mechanic is the car he is repairing — but our bodies, our bodies in the widest conception of our bodies. So also this space in between us.

But the scary thing arises in the moment when I say this should be sold — this space between us, this transformed space or these transformed actions or these constructed situations — they have to be sold and bought otherwise they don’t fulfill their function."

A swoją drogą, rozmawiamy o sztuce, ale w tekście o ekonomii, technologii, o handlu itp. Od pewnego czasu sztukę ocenia się i omawia za pomocą pojęć ekonomicznych. Towarem jest tu materiał (ciało, a nawet sądząc po tej rozmowie coś więcej). Rozmawiają artyści TOP CLASS, jak należny to interpretować?

No i rzeczywiście interesujące, co trzeba umieć aby w tak krótkim czasie znaleźć się na szczycie?

Anonimowy pisze...

"Co takiego zrobił, że jest tak wysoko?"

1. jest wybitny
2. ma "plecy" (tatuś, wujek...)
3. jest w układzie (krąg wpływowych ludzi)
4. podpisał cyrograf (z kim?, kto zapewnia taki start?)
5. wszystko razem.

Na co stawiacie?

Aneta Rostkowska pisze...

ciekawe,jakie rzeźby De Bruyckere pokazano na tej wystawie.ma ktoś może katalog? muszę przyznać, że jestem zachwycona jej pracami. swoją drogą ciekawe, czy w katalogu do wystawy w Graz są jakieś fajne teksty o bio-arcie)..

Anonimowy pisze...

moim zdniem BIO ART jest dla elit, a Bodies.. dla plebsu. motywacje widza są takie same. Dreszczyk bo nudno.

elity "muszą" pokazać, że to się teraz ogląda, aby ten i ów mógł zarobić bez procesu. biznes dobry i pewny bo ludzie się rodzą, umierają, są ciekawscy i mają krótką pamięć.

[b] pisze...

"Artystka (...) kilka miesięcy temu obroniła pracę dyplomową na gdańskiej akademii sztuk pięknych. Jej projekt dyplomowy polegał na wyprodukowaniu linii kosmetyków wyszczuplających (kremy, balsamy, żele, serum, mydło), których głównym składnikiem jest ludzki tłuszcz. Kosmetyki opakowane są w eleganckie pudełka, ładnie pachną. Są nie do odróżnienia od tych sprzedawanych w drogeriach.

Na tłuszcz do produkcji artystka czekała ponad pół roku. Rozesłała listy do szpitali i prywatnych klinik. Lekarze z Akademii Medycznej w Gdańsku na jej pomysł zareagowali oburzeniem. To w tutejszym Instytucie Anatomii w czasie II wojny światowej prof. Spanner prowadził pseudomedyczne eksperymenty i produkował mydło z tłuszczu uzyskanego z ludzkich zwłok, m.in. ofiar obozów koncentracyjnych.

- Zdaję sobie sprawę z tych skojarzeń - mówi (...). - Z tego względu zrezygnowałam z pierwszego projektu. Chciałam odlać fragmenty ciała z mydła wyprodukowanego z ludzkiego tłuszczu. Ostatecznie mydła są jedynie uzupełnieniem całej linii kosmetyków - balsamów, kremów i żeli."
http://wyborcza.pl/1,75478,6350018,Idealny_krem_z_ludzkiego_tluszczu.html

A teraz będzie awantura, i w zależności od tego czy duża czy mała artystka (...) stanie się
artystką TOP CLASS.

"Młoda artystka twierdzi, że projekt ma krytykować kult ciała i dążenie do piękna za wszelką cenę."

"Paweł Huelle: - Można zrobić wszystko, nawet wystawić zwłoki w galerii handlowej. Po co w takim razie uczymy studentów medycyny, że ciało ludzkie to coś więcej niż worek wypełniony kośćmi? Jeśli nie ma żadnych ograniczeń, to może można również gazować i palić ludzi? - pyta."

Co Pani na to? BIO ART?

Aneta Rostkowska pisze...

1. Nie sądzę, by praca tej Pani kwalifikowała się do bio-artu. Nie ma tu żadnego użycia biotechnologii,żadnej refleksji nad kształtowaniem natury przez człowieka itp itd Samo użycie ludzkiej tkanki nie wystarczy, by coś było bio-artem, proszę przeczytać uważnie artykuł Moniki Bakke!
2. Praca tej pani jest dla mnie przykładem użycia kontrowersyjnych środków dla ilustracji trywialnej tezy o panującej kulturze upiększania:
"Młoda artystka twierdzi, że projekt ma krytykować kult ciała i dążenie do piękna za wszelką cenę."
Przecież było już mnóstwo takiej sztuki, także w Polsce, by wspomnieć choćby prace Libery. To smutne, że młoda artystka ASP tak się starała, by przekazać nam banał...
3. Moje wątpliwości budzą również kwestie etyczne. Artystka nie wie, z czyjego ciała pochodził materiał i czy osoba ta wyraziła przed śmiercią/zabiegiem na zgodę na takie wykorzystanie swego ciała. Bez takiej zgody artystka nie powinna tego typu materiału używać.Dlatego nie zdziwię się, gdy niedługo jakiś prokurator zainteresuje się tą spraw.
4. Po raz kolejny (po Nieznalskiej) polski artysta sam sobie strzela bramkę wystawiając się na łatwą krytykę. Znowu mamy korzystanie z kontrowersyjnych środków, podczas gdy tak naprawdę nie ma się nic ciekawego do powiedzenia.

Anonimowy pisze...

a może ta młoda artystka jest zmanipulowana przez swojego promotora?
Spodobał mu się głupi pomysł. Nie wiem kto jest mniej dojrzały Klaman, czy studentka? Promotor, jest chyba zawsze współodpowiedzialny. To po pierwsze, a po drugie to dowód, że chodzi mu wyłącznie o własną pozycję, którą zdobywa cudzym (studentów) kosztem, bo to nie pierwsza taka propozycja artystyczna, u niego, widocznie jego zdaniem cel uświęca środki.
Ta dziewczyna została skrzywdzona. Promotor oblał egzamin. Ciekawe ilu młodych jeszcze wkręci w g...

"To smutne, że młoda artystka ASP tak się starała, by przekazać nam banał... "

To smutne, że taki banał jest obronioną pracą dyplomową. Obronioną u najbardziej znanego na tej uczelni profesora. Teraz piszą (a nie protestują) o tym media. Promotor wie co robi.

To cholernie smutne. I jeszcze jedno. Jak teraz mówić dzieciom, że mydło w Auschwitz i to co tam się działo jest złem, skoro sztuka dopuszcza takie same działania? Podręczniki na śmietnik. Nałkowska, z jej "ludzie ludziom zgotowali ten los" jest dziecinna. Jaki znowu los? Zwykły obóz. Jakim ludziom? Śmieciom.

4. "Po raz kolejny (po Nieznalskiej) polski artysta sam sobie strzela bramkę wystawiając się na łatwą krytykę. Znowu mamy korzystanie z kontrowersyjnych środków, podczas gdy tak naprawdę nie ma się nic ciekawego do powiedzenia."

Po raz kolejny Mistrz strzela gola uczniowi. Uczeń owszem staje się znany, ale nie wiem czy o takie popularności marzył rozpoczynając studia na ASP. Dość znamienne jest to, że to dziewczyny są wkręcane przez mężczyzn. Zdecydowanie powinny się temu przyjrzeć feministki. Tu mam miejsce jakieś molestowanie.

[b] pisze...

1. BIO ART to tylko nazwa. MB opisuje dziedzinę, to nie definicja. Nazwa sugeruje, że to co jest sztuką i kojarzy się z biologią jest BIO ARTEM. Nie mamy definicji sztuki, a więc i nie ma definicji BIO ARTU.

"Bio art, niemalże we wszystkich swych wersjach, prezentuje krytyczną analizę praktyk laboratoryjnych generując trudne pytania etyczne, a jednocześnie włącza się w przekaz biologii molekularnej ujawniającej wyraźnie, że jesteśmy bliżej pozaludzkich form życia niż nam się kiedykolwiek wydawało. Nic więc nie upoważnia nas do utrzymywania przepaści dzielącej ludzi od innych zwierząt, a to oczywiste zbliżenie stanowi ważne rozszerzenie "naszego" świata. Stwarza ono możliwość zobaczenia relacji z innymi raczej w kategoriach symbiozy, a nie wyłącznie pasożytnictwa. Bio art jest również sztuką ciała, bowiem życie oznacza wcielenie, które nie może być sprowadzone do kodu, sekwencji znaków, czy języka - i nie chodzi tu wyłącznie o życie ludzkie, ale o każde życie."

Piękna misja, a praktyka:
- filantropijny projekt, który niczego nie zmienia - ratowanie szczura dla niego samego. Musimy się zdecydować, albo chcemy mieć lekarstwo na raka, albo nie. Do testów możemy użyć szczura albo człowieka. Chronimy szczura?
- żywe obiekty-lalki, nowa klasa obiektów/istnień, które są pół-żyjącymi, wyrzeźbionymi z żyjących i nie żyjących materiałów, nowymi formami lokującymi się na niejasnej granicy między żyjącym/nie żyjącym, wyrosłym/skonstruowanym, urodzonym/sztucznie stworzonym, przedmiotem/podmiotem.
- Hybrydy. Fluorescencyjny królik. Przyciągnie tłumy, to się sprzeda.

"Realizacje te wskazują, iż nierzadko za pozytywną fasadą skomplikowanej technologii kryje się przemoc, której ofiarą padają konkretne formy życia. Nie chodzi tu jednak o technofobiczne nastawienie ale raczej o krytyczną czujność wobec technologii."

Ładna przykrywka, przykrywka bo jeśli naprawdę jesteśmy czujni i empatyczni powinniśmy dostrzec krzywdę jaką wyrządza się ekspozycją plastynatów, kremem z ludzkiego tłuszczu itp. Nie widzimy, przypominam o moim apelu - brak reakcji. http://pozaobiegiem.blogspot.com/2009/02/ekspozycja-to-trzynascie-obdartych-ze.html

"Nikt nie oczekuje empatii wobec komórek czy tkanek ale sytuacja się zmienia, gdy w grę wchodzą czujące i inteligentne formy życia. Empatia wobec wyeksploatowanych zwierząt doświadczalnych - istot "jednorazowego użytku" i "do wyrzucenia"

Nasz szlachetne serca współczują "inteligentnym formom życia, i są czujne" pod warunkiem, że nie chodzi o ludzi. Ci niech sobie radzą sami. Urodzili się w Chinach, no to mają problem. Są biedni, mogą sprzedać własne ciało dr. Hagensowi albo Groverowi. Przedsiębiorczy właściciele gabinetów kosmetycznych mogą zarobić na tłuszczu swoich klientów, fryzjerzy na włosach, ale największe pole do popisu mają lekarze, tacy np. chirurdzy albo ortopedzi. Skoro można było obejść przepisy w sprawie tłuszczu, czy preparatów medycznych, można obejść w sprawie amputowanej nogi, wyrostka. Tylko czyja to jest własność?

2. Zgadza się.
3. Opisuje Pani kwestię prawną. Kwestia etyczna polega na tym, że artystka (promotor) nie zdają sobie sprawy, że taką pracą wyrządzają zło. Deprecjonują cierpienia ludzi, którzy w niedawnej przeszłości zostali potraktowani przez zbrodnicza ideologię jak materiał doświadczalny, lub materiał po prostu. To dzieło jest zbyt blisko tamtego. Przyzwyczajają ludzi do tego, że ciało ludzkie (istoty żywej) jest /może być wyłącznie materiałem. A to jest groźne, to jak wyłączyć alarm w banku. Człowiek (istota żywa) jest jak bank. Wielu chciałoby go obrabować. I my artyści przykładamy rękę do tego by rozbroić alarm. Obudzimy się za jakiś czas zdziwieni jakimś nowym bestialstwem. Dziś możemy się temu sprzeciwić. Jutro nie, bo to rośnie w siłę.
"http://wiadomosci.onet.pl/120135,21,0,0,1,pokaz.html"
"W Muzeum Historii Naturalnej San Diego odbywa się kolejna już wystawa z cyklu "Światy ciała" eksponatów kontrowersyjnego naukowca Guthera von Hagensa, zwanego przez niektóre media "doktorem śmiercią". Pomimo tego, że twórcy od lat zarzuca się brak poszanowania dla życia i śmierci, jego prace zawsze cieszyły się ogromnym zainteresowaniem na całym świecie."

4. Tak. I zgadzam się, z Anonimem, ta dziewczyna została skrzywdzona.

Aneta Rostkowska pisze...

punkt 3 - ok
punkt 1 - "Nazwa sugeruje, że to co jest sztuką i kojarzy się z biologią jest BIO ARTEM" - gdybysmy za definicję pojęcia przyjmowali to, co się ludziom z nim kojarzy, to niczego byśmy nie mogli zdefiniować - każdemu może się z czyms innym kojarzyć, np. mojemu koledze bio-art się kojarzy ze sztuką wytwarzania produktów ekologicznych (po niemiecku 'bio')...
no cóż, chyba nie osiągnęliśmy zgody w sprawie tego, czy wystawa plastyntaów jest bio-artem oraz kremy pani Aliny czy nie.pozostaje zatem zdać się na wylatującą o zmierzchu sowę Minerwy - za parę lat się okaże...

Aneta Rostkowska pisze...

Chciałabym polecić wszystkim zainteresowanym powyższym tematem 2 teksty:
1. Wywiad z artystą bio-artu Eduardo Kacem, Polityka, nr 11 (2696), 14.03. 2009.
2. Drzwi do przepaści, artykuł o wystawie Bodies autorstwa K.T.Toeplitza, Polityka, nr 12 (2697) 21.03.2009

Aneta Rostkowska pisze...

2 główne tezy Kaca:
1. człowiek nie jest radykalnie odmienny od świata natury
2. jest eugenika pozytywna (in vitro, genetyczne hodowle roślin) i jest eugenika destrukcyjna (obozy koncentracyjne). tej drugiej należy się sprzeciwiać, z tej pierwszej należy korzystać