Jedną z ciekawszych prac na ostatnich Documentach był film Hito Steyerl pt. Lovely Andrea. Artystka uwieczniła w nim swoje poszukiwania erotycznych zdjęć bondage (ang. krępowanie, niewola), do których pozowała 20 lat temu za czasów studiów w szkole filmowej w Tokio. W Japonii wiązanie i unieruchamianie (kinbaku) to skomplikowana sztuka, pochodząca od liczącej już wiele wieków techniki wojskowej, w której stosowano liny do torturowania jeńców. Obecnie jest z tym związany cały przemysł pornograficzny, obejmujący magazyny, modelki, specjalne pokazy itp.
Film nie jest typowym dokumentem, oprócz relacji z poszukiwań, zawiera fragmenty bajek (Spiderman), zdjęcia scen tortur z amerykańskich baz wojskowych, co jakiś czas na ekranie pojawiają się hasła np. wstyd. Niestety widziałam całość tylko raz, więc nie mogę przeprowadzić tu szczegółowej analizy. Fragment można obejrzeć tutaj: http://pl.youtube.com/watch?v=JRQ8_t1s8yk
Z pewnością praca ta nie pretenduje do bycia jakimkolwiek naukowym studium na temat funkcjonowania motywu wiązania czy liny w japońskim przemyśle rozrywkowym, albo w kulturze w ogóle. Jest raczej luźnym zbiorem różnych tropów interpretacyjnych, mającym skłonić widza do samodzielnej refleksji nad tą problematyką. A sprawa nie jest prosta, choćby ze względu na wielość kontekstów, w jakich bondage się pojawia. (Swoją drogą przypomniały mi się teraz zaprezentowane w zeszłym roku w Bunkrze Sztuki filmy Bogny Burskiej, w nieco zbliżony sposób kompilujące fragmenty filmów połączone wspólnym motywem (np. krwi).)
Za największą zaletę Lovely Andrea uważam to, że - zamiast forsować jednoznaczną tezę - prezentuje bondage jako zjawisko ambiwalentne, niepoddające się łatwym ocenom. Z jednej strony mamy tu bowiem pokazane niezbyt wyrafinowane zdjęcia pornograficzne (reżyserka odwiedza m.in. archiwum gromadzące tego typu wydawnictwa) oraz niecne praktyki produkującej je branży (niedoinformowane co do charakteru zdjęć modelki); do tego mało optymistyczne zdjęcia więźniów (zdające się nawiązywać do historycznych źródeł tej sztuki), przywołujące ważny, choć przyznajmy, że już nieco banalny, kontekst zniewolenia, względnie uprzedmiotowienia kobiety.
Z drugiej strony fragmenty filmów z człowiekiem-pająkiem, w których lina służy raczej do wyjątkowo swobodnego poruszania się między wieżowcami (źródło poczucia wolności?). Jakby tego było mało film zawiera krótkie fragmenty z występów japońskiej gwiazdy suspension bondage (związanie plus podwieszenie) Asagi Ageha, towarzyszącej zresztą bohaterce w poszukiwaniach. Wiązanie jest tu tożsame z wykonywaniem skomplikowanej rzeźby z ludzkiego ciała, a akrobacje dokonywane w powietrzu to rodzaj wyrafinowanego estetycznie tańca. Intrygujące w tym kontekście zachowanie modelki - coś w rodzaju cichego zadowolonego skupienia - (http://magdalena-ujma.blogspot.com/2008/01/zmniejszanie-dystansu.html) przywodzi na myśl skupienie akcjonistów wiedeńskich w trakcie ich cielesnych transgresji, wykraczając w ten sposób poza erotyczny kontekst. Granica między sztuką a pornografią po raz kolejny okazuje się płynna.
PS Oto kilka przykładów nieco bardziej wyrafinowanego estetycznie bondage z pokazów Asagi Ageha i Osada Steve (od razu piszę, że to jednak rzadkość):
Film nie jest typowym dokumentem, oprócz relacji z poszukiwań, zawiera fragmenty bajek (Spiderman), zdjęcia scen tortur z amerykańskich baz wojskowych, co jakiś czas na ekranie pojawiają się hasła np. wstyd. Niestety widziałam całość tylko raz, więc nie mogę przeprowadzić tu szczegółowej analizy. Fragment można obejrzeć tutaj: http://pl.youtube.com/watch?v=JRQ8_t1s8yk
Z pewnością praca ta nie pretenduje do bycia jakimkolwiek naukowym studium na temat funkcjonowania motywu wiązania czy liny w japońskim przemyśle rozrywkowym, albo w kulturze w ogóle. Jest raczej luźnym zbiorem różnych tropów interpretacyjnych, mającym skłonić widza do samodzielnej refleksji nad tą problematyką. A sprawa nie jest prosta, choćby ze względu na wielość kontekstów, w jakich bondage się pojawia. (Swoją drogą przypomniały mi się teraz zaprezentowane w zeszłym roku w Bunkrze Sztuki filmy Bogny Burskiej, w nieco zbliżony sposób kompilujące fragmenty filmów połączone wspólnym motywem (np. krwi).)
Za największą zaletę Lovely Andrea uważam to, że - zamiast forsować jednoznaczną tezę - prezentuje bondage jako zjawisko ambiwalentne, niepoddające się łatwym ocenom. Z jednej strony mamy tu bowiem pokazane niezbyt wyrafinowane zdjęcia pornograficzne (reżyserka odwiedza m.in. archiwum gromadzące tego typu wydawnictwa) oraz niecne praktyki produkującej je branży (niedoinformowane co do charakteru zdjęć modelki); do tego mało optymistyczne zdjęcia więźniów (zdające się nawiązywać do historycznych źródeł tej sztuki), przywołujące ważny, choć przyznajmy, że już nieco banalny, kontekst zniewolenia, względnie uprzedmiotowienia kobiety.
Z drugiej strony fragmenty filmów z człowiekiem-pająkiem, w których lina służy raczej do wyjątkowo swobodnego poruszania się między wieżowcami (źródło poczucia wolności?). Jakby tego było mało film zawiera krótkie fragmenty z występów japońskiej gwiazdy suspension bondage (związanie plus podwieszenie) Asagi Ageha, towarzyszącej zresztą bohaterce w poszukiwaniach. Wiązanie jest tu tożsame z wykonywaniem skomplikowanej rzeźby z ludzkiego ciała, a akrobacje dokonywane w powietrzu to rodzaj wyrafinowanego estetycznie tańca. Intrygujące w tym kontekście zachowanie modelki - coś w rodzaju cichego zadowolonego skupienia - (http://magdalena-ujma.blogspot.com/2008/01/zmniejszanie-dystansu.html) przywodzi na myśl skupienie akcjonistów wiedeńskich w trakcie ich cielesnych transgresji, wykraczając w ten sposób poza erotyczny kontekst. Granica między sztuką a pornografią po raz kolejny okazuje się płynna.
PS Oto kilka przykładów nieco bardziej wyrafinowanego estetycznie bondage z pokazów Asagi Ageha i Osada Steve (od razu piszę, że to jednak rzadkość):




10 komentarzy:
Znalazłam jeszcze coś takiego, niektóre zdjęcia są naprawdę świetne:
http://www.flickr.com/photos/cortez77_fr/sets/72157601367918632/
piękne te Japonki, takie smutne...
noo, piękne. ale czy smutne? ja mam wrażenie, że raczej skoncentrowane na swoich doznaniach. trzeba by je zapytać, tylko jak? :-)
pozdrawiam
Tak ogólnie Japonki wydają mi się pięknie smutne. Mało kiedy widzę jowalne, roześmiane
kobiety z tego kraju, raczej poważne, skupione, specyficznie dumne i smutne.
I dlatego bondage do nich tak idealnie pasuje, jakby chciały pokazać ten swój smutek,
a skrępowane ciało, było tylko małym pretekstem ku temu.
Próbuje sobie wyobrazić przedstawicielki innych nacji, w podobnych przedstawieniach
bondage, w większości wypada to blado,a czasem niesmacznie.
pozdrawiam
coś w tym jest ale to już praca dla psychoanalityka czemu tak jest właśnie
www.maxmodels.pl/hakan.html ;)
Również napisałem artykuł poświęcony Bondage. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Czekam na merytoryczna krytykę ;)
http://laskotanie.blogspot.com/2012/03/bondage-czyli-wiazanie-jako.html
Faktycznie granica między sztuką i pornografią jest w tym przypadku bardzo płynna ale czy inaczej jest z aktami w fotografii? Albo z nagimi rzeźbami bądź obrazami nagich dziewcząt, które pozują niejednemu artyście? jestem dość wykształconą osobą, skończyłem jedne studia i podjąłem drugie, bardzo lubię czytać oraz oglądać japońskie anime, w którym motywy wiązania występują bardzo często. Nie mam tu na myśli anime z gatunku hentai ale zwykłe anime, które w Japonii często oglądają nie tylko dorośli ale też dzieci.
Tematyka bondage, shibari, kinbaku może być trudna do zrozumienia dla osoby wychowanej w polskim konserwatywnym społeczeństwie. Mi zresztą również niektóre elementy kojarzą się z czymś brutalnym. jednak z drugiej strony w delikatnym bondage są pewne plusy takie jak np. zaufanie, które okazuje partnerka swojemu ukochanemu pozwalając się mu np. przywiązać do łóżka. Poza tym seksuolodzy czesto piszą, że kajdanki i wiązanie sa jedną z najpopularniejszych fantazji erotycznych. Tak więc wszystko jest ze sobą powiązane, bondage, shibari, kinbaku mogą być zarówno sztuką (w japońskich teatrach bondage jest czymś normalnym, podziwianym przez elitę i zwykłych obywateli), jak i fantazją erotyczna. Oczywiście może to być tez czymś złym, demoralizującym. Wszystko zależy od kontekstu, od przesłania danej książki, filmu, strony internetowej poruszającej takie tematy.
Podobnie jest z aktami. Zdjęcia aktów robione przez profesjonalistę i dodane na profesjonalnej stronie (np. www.flog.pl) są sztuką (aktem). Zdjęcia nagich dziewczyn zrobione przez młodzież i amatorów, dodane gdzieś w sieci są już pornografią. Niby w obu przypadkach mamy do czynienia z nagim ciałem kobiety, jednak w tym pierwszym przypadku wielu (nawet konserwatywnych) ludzi podziwia piękno nagiego ciała. W drugim przypadku ta sama osoba może powiedzieć, że nagie ciało to pornografia, która demoralizuje dzieci i młodzież. Tak wiec Panie i Panowie liczy się kontekst :)
Jakiś czas z partnerem bawiliśmy się trochę w tych klimatach. Pamiętam, że zainspirował nas któryś z blogów na ten temat, nie wiem, czy nadal jest dostępny. Generalnie lina jutowa fajnie się sprawdzała. Dawne czasy, a doświadczenie ciekawe.
Prześlij komentarz