niedziela, 18 października 2009

Zaufanie – temat dla artysty?

Niepokoi mnie niski poziom zaufania w Polsce. W zasadzie na każdym kroku daje on o sobie znać.

Podam kilka przykładów z jednego miejsca - Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Podczas mojej ostatniej wizyty okazało się, że jeśli chcę otrzymać kartę i korzystać ze zbiorów, to muszę pozwolić się sfotografować pracownikom biblioteki. Muszę przyznać, że w trakcie procesu fotografowania mnie ("proszę ustawić się na szarej linii, oj coś tu nie działa, proszę wyjść z kadru" – i tak 3 razy...) poczułam się jak w programie Big Brother, względnie - jak w państwie policyjnym. Nie rozumiem, po co karta biblioteczna ma zawierać moje zdjęcie, skoro zdjęciem opatrzony jest zarówno dowód osobisty jak i legitymacja studencka? Ponoć niektórzy czytelnicy oddawali swe karty w użytkowanie innym. Co w tym złego, że ktoś pragnie wiedzy? Nawet jeśli ma to jakieś złe konsekwencje dla biblioteki, to nie rozumiem, dlaczego od razu wprowadza ona tak drastyczne - dotyczące wszystkich czytelników - środki (zjawisko pożyczania własnej karty - jak sądzę - wcale nie ma wymiaru masowego).

Inny przykład z tego samego miejsca: gdy pożyczam książki w przypadku każdej z nich (!) muszę podpisywać karteczkę, że oddam ją w dobrym stanie. Czy sam fakt zapisania się przeze mnie do biblioteki nie świadczy jednak o zamiarze zwracania książek w dobrym stanie? Po co te - wydłużające stanie w kolejce - podpisy?

I dalej: w bibliotekach na Zachodzie normalny jest wolny dostęp do półek (szczególnie w przypadku nowszych publikacji). Tymczasem w Polsce wszystko trzeba zamawiać, co wydłuża okres oczekiwania na książkę i powoduje kolejki po odbiór. Nie mówiąc o tym, że czasem miło jest przejrzeć książki stojące na półce i przypadkiem wygrzebać coś ciekawego. Nie rozumiem, dlaczego w stosunkowo niedawno oddanym do użytku gmachu BJ nie przewidziano tej możliwości.

Ponadto: dlaczego żeby oddać książki w BJ trzeba stać w słynnej już gigantycznej kolejce? Przecież wystarczyłoby je położyć na blacie. Po co czytelnikowi karteczka, że oddał książkę?? Większość osób i tak je wyrzuca (mając zaufanie DO biblioteki -najwidoczniej jakoś jednak jest to możliwe, czyżby czytelnicy mieli zaufanie do INSTYTUCJI, a ona nie miała zaufania do nich? Ale przecież instytucję też tworzą ludzie...).

Inny przykład problemu z zaufaniem w naszym kraju, pośrednio też obecnego w BJ: za granicą np. w Niemczech ludzie sami kserują sobie materiały w odpowiednich przybytkach. W Polsce samoobsługa to rzadkość. Wygląda to tak, jakby nikt nie wierzył, że osoba z ulicy może dobrze obsłużyć kserograf. Tymczasem wystarczy krótkie przeszkolenie, by robić to bez problemów. BJ zdaje się to rozumieć - jakkolwiek udostępnia 1 (słownie: jeden!) kserograf. I tak dalej - przykłady można podawać godzinami.

Oczywiście doskonale rozumiem, że są powody tej na każdym kroku napotykanej ostrożności. Niemniej sądzę, że sytuacja w Polsce się zmienia, coraz więcej osób staje się GODNYCH zaufania. Poza tym – ktoś musi w końcu przerwać ten zaklęty krąg i OKAZAĆ ZAUFANIE, nawet za cenę większych kosztów - okazać zaufanie i przez to w ogóle dać szansę na sprostanie temuż. Wszyscy znamy mechanizm samospełniającej się przepowiedni, względnie liczne przypadki niesfornych uczniów, którzy po przeniesieniu do innej szkoły/klasy okazali się całkiem w porządku. Narzucenie roli często skłania do jej wypełniania. W efekcie tracimy wszyscy i czas (na stanie w kolejkach w ksero, w bibliotece, popisywanie setek karteczek itd..) i dobre samopoczucie (kolejny raz ktoś potraktował nas jak potencjalnego złoczyńcę).

Myślę, że ten brak, niedostatek, czy może nawet kryzys zaufania w Polsce to świetny temat dla działalności artystycznej. Było już trochę tego typu sztuki w Polsce i na świecie, ale chyba trochę za mało. Wprawdzie akcje artystyczne są zazwyczaj bardzo efemeryczne i mają krótkotrwaly efekt (lepsze byłyby oczywiście rozwiązania instytucjonalne, niestety mało kto zdaje się dostrzegać problem...), niemniej skoro jak widać instytucje państwowe brak zaufania wspierają i szerzą, to chyba nic innego nam nie pozostaje. Jest tu pole zarówno dla tych artystów, którzy ów radykalny brak zaufania będą na różne sposoby uwidaczniać (czekam na performance w BJ :-D ), jak i tych którzy zaufanie zaczną wspierać, a nawet wymuszać.
Wszystkim, których ten problem ciekawi, polecam trzy publikacje: znakomitą książkę F. Fukuyamy pt. "Zaufanie. kapitał społeczny a droga do dobrobytu" - o znaczeniu poziomu zaufania w danym kraju dla tempa jego rozwoju gospodarczego, wywiad z prof. Januszem Czapińskim zamieszczony w Polityce: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,97659,6508620,Polska_smuta.html, w obszarze teorii sztuki z kolei szerszą problematykę sztuki jako środka budowania wspólnot poruszał Nicholas Bourriaud w swej "Estetyce relacjonalnej".
A na koniec film z zabawną, paraartystyczną (?) akcją duńskiej policji. Zdaje się, że jednym z jej celów był wzrost zaufania do tej instytucji? :-)

8 komentarzy:

bartcich pisze...

Mnie zastanawia czy my jako naród jesteśmy gotowi na zwiększenie dawki zaufania. Ciekawym przykładem wolnej ręki są dworce w Polsce, a jak one wyglądają wszyscy dobrze wiemy. Podsumowując temat strasznie skomplikowany i trudno o kompromis.

Anonimowy pisze...

temat w 100 % na czasie

Aneta Rostkowska pisze...

Też sądzę, że sprawa jest złożona. Myślę, że są pewne grupy społeczne gotowe na zwiększenie owej dawki, np. studenci BJ, może w ogóle osoby korzystające z bibliotek? Nie wiem, czy dworce to dobry przykład - można bowiem zauważyć, że przyciągają one osoby, które na zaufanie niespecjalnie zasługują...

Anonimowy pisze...

wrzuciłaś wideo z rowerami a pomyśl kto tak jak na opisywaym przez ciebie zachodzie boi się zostawić rower na ulicy ( bez łańcucha, u nas strach nawet z łańcuchem !) ..nikt a proszę wybrazić sobie sytuację że u nas, w toruniu ,katowicach czy wrocławiu ktoś zostawił rower na ulicy bez zabezpieczenia

Aneta Rostkowska pisze...

OK. nie radykalizujcie mojego stanowiska. nie twierdzę, że sytuacja jest idealna i mamy pozbyć się wszelkich zabezpieczeń, ostrożności itp.. uważam, że możemy JUż pozbyć się niektórych zabezpieczeń. ale nie oznacza to, że mamy biblioteki zostawiac bez obsługi, a rowery bez łańcuchów...

bartcich pisze...

Ale inicjatywę popieram, nie można się poddać. Społeczeństwo to fantastyczna materia. Przy okazji zaproszę do zapoznania się moimi grafikami powstałymi na skutek rozważań nad społeczeństwem
http://picasaweb.google.pl/bartcich/Projekty#
może to też da komuś do myślenia :)

Anonimowy pisze...

ciekawy to temat na kuratorski projekt-wystawę , pewnie zaraz ktoś podchwyci zreszta :-)

Anonimowy pisze...

a zaufanie w polskich galeriach albbo jeszcze gorzej w polskich Muzeach,zgroza?!