sobota, 23 lipca 2011

Yael Bartana "... i zadziwi się Europa" (komentarz do polemiki D. Jareckiej i M. Tarabuły)


W sobotniej Gazecie Wyborczej polemika Doroty Jareckiej z Martą Tarabułą. O co chodzi? O to, co zwykle - chciałoby się powiedzieć: o relację sztuki i polityki, a oprócz tego o to, czy w Polsce istnieje artystyczna wolność i czy aby nie przypadkiem zaczyna dominować opcja lewicowa (takie jest zdanie M. Tarabuły).

Obszerne fragmenty obu tekstów dotyczą projektu Yael Bartany "... i zadziwi się Europa". M. Tarabuła zarzuca projektowi aktywizm, to, że jest "politycznym gestem", podszytą naiwnością lub cynizmem próbą zrównania sztuki z życiem. Dorota Jarecka z kolei wskazuje na jego aspekt metapolityczny (w sensie Ranciera) - projekt Bartany jest dla niej parodią socrealizmu i destrukcją mitów.

Myślę, że obie autorki nie mają racji. Próbując za wszelką cenę zakwalifikować projekt Bartany do jednej z upatrzonych opcji dokonują uproszczeń. Moim zdaniem łączy on obie opcje: jest jednocześnie aktywistyczny i metapolityczny. Łączy oba aspekty, tak jak i zresztą łączył je Artur Żmijewski w swoim manifeście "Stosowane sztuki społeczne", zazwyczaj fałszywie kwalifikowanym jako przynależny jednej (zwykle aktywistycznej) opcji.

Metapolityczny wymiar "I zadziwi się Europa" polega m.in. na próbie przeformułowania istniejącego pola opcji: okazuje się, że oprócz opcji antysemickiej i opcji obojętnej 'tolerancji', istnieje (może istnieć?) w Polsce jeszcze jedna - opcja 'miłości' do Żydów (czy po prostu 'wykluczonych'). Ją pokazuje Bartana i ją jednocześnie problematyzuje zadając pytanie, co by było, gdyby została potraktowana poważnie. Jak zachowaliby się 'wykluczeni'/osadnicy? Jak zachowaliby się 'gospodarze'? Czy możliwy jest rzeczywisty powrót 'wykluczonych', czy tylko symboliczny? Itd.
Aktywizm z kolei polega na aktywnym opowiedzeniu się za konkretną opcją ("Żydzi/'wykluczeni' powinni wrócić rzeczywiście/symbolicznie do Polski") poprzez takie działania jak stworzenie manifestu ruchu ją popierającego, czy zorganizowanie kongresu jej zwolenników.
Martę Tarabułę i Dorotę Jarecką łączy niechęć do tego aktywistycznego elementu. M. Tarabuła bierze go zbyt serio pomijając inne aspekty projektu, D. Jarecka z kolei go nie dostrzega.

Na czym dokładnie polega jednak aktywizm Bartany? Z pewnością różni się on od zwykłego aktywizmu politycznego. Opcja aktywistyczna jest formułowana przez tę artystkę przy użyciu świata sztuki - jego miejsc, pism itd. Jej aktywizm to aktywizm wzięty w nawias artystycznego emploi. To może sprawić, że będzie on słabszy w wymowie od aktywizmu 'zwykłego' - zawsze można bowiem powiedzieć 'to tylko sztuka', stwierdzić, że jest to aktywizm symulowany. Co więcej - w gruncie rzeczy nigdy nie będziemy wiedzieć, jak jest naprawdę, czy Bartana tylko udaje aktywizm, czy też nie. Co jest ważne, to to, że dzięki niemu (niezależnie od tego, czy jest autentyczny, czy tylko symulowany) sztuka Bartany zyskuje większą siłę oddziaływania niż zwykle. Aktywistyczna sztuka czyni bycie aktywnym realną możliwością - w działaniach Bartany widać, że Ruch Odrodzenia Żydowskiego nie jest kompletną mrzonką, że ktoś może naprawdę go założyć (swoją drogą, czy artystka już sama go nie założyła?). W ten sposób łatwiej poddać jej pomysł dyskusji (czy naprawdę ma sens? jaką może przybrać formę?), zyskuje on poważniejszy charakter. Uprawiane przez Bartanę specyficzne political fiction sprawia, że dyskusja może zacząć toczyć się nie tylko w obszarze świata sztuki.

Tak zastosowana strategia kamuflażu daje sztuce nieco większą siłę niż zazwyczaj. Przez to jednak łatwiej ją sprowadzić do czystej polityki, co np. czyni Marta Tarabuła, czy grupa The Krasnals. Wzrasta również ryzyko związane z wzięciem artystycznego działania na poważnie. Rewersem wolności jest odpowiedzialność. Czy Yael Bartana jest jednak na to gotowa? Czy wraz z bardziej zatartą granicą między sztuką a polityką i wynikającą z tego zwiększoną mocą oddziaływania projektu, jest gotowa przyjąć na swe barki również wiążącą się z tym zwiększoną odpowiedzialność? Co zrobi, gdy np. jakiś palestyński fundamentalista rzeczywiście założy ruch o tej samej nazwie i zacznie domagać się 'powrotu' Żydów do Polski? Czy będzie mieć moralne prawo do powiedzenia "jestem tylko artystką, źle mnie zrozumieliście"?

Brak komentarzy: