poniedziałek, 6 września 2010

Murakami w Wersalu

Podczas wizyty w Paryżu postanowiłam odwiedzić Wersal; bardziej z chęci towarzyszenia znajomym niż z rzeczywistego pragnienia zobaczenia tego szacownego, aczkolwiek obecnie mało ekscytującego miejsca (zapewne za czasów Ludwika XIV i jemu podobnych było zupełnie inaczej...). Byłoby to zwiedzanie jakich wiele, gdyby nie niespodzianka – w przestronnych pomieszczeniach Wersalu umieszczono kilka rzeźb Takashiego Murakamiego.



14 września zostanie tam otwarta wystawa tego japońskiego artysty, kolejna z cyklu, który w zamierzeniu dyrekcji ma przybliżać prace artystów rzadko pokazywanych we Francji. Poprzednia prezentowała prace Jeffa Koonsa i spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Nie wątpię, że i teraz tak będzie - ‘barokowe’, bogate prace Murakamiego znakomicie pasują do pełnego przepychu i ekstrawagancji Wersalu. Tak jak niegdyś Wersal tak i obecnie Murakami epatuje sztucznością i powierzchownością (ach te idealnie przycięte w geometryczne kształty - absolutnie niezgodne z naturą - klomby w wersalskich ogrodach...). Tworzy sztukę kokieteryjną, pragnącą zauroczyć odbiorcę, uwieść go bogactwem form. Murakami jak i niegdyś Wersal doprowadza do skrajności estetykę swoich czasów wytwarzając w ten sposób krytyczny impuls - autorefleksję, podszytą jednak autentycznym zachwytem. To krytyka wypowiadana z wnętrza, z pozycji uczestnika kultury, jednocześnie trawionego niepokojem, przeczuciem, że coś jest nie tak.



Podoba mi się odwaga dyrektorów i kuratorów Wersalu. Jak się okazuje ma ona jednak granice – na wystawie nie zobaczymy najbardziej kontrowersyjnych prac Murakamiego – rzeźb Hiropon i My Lonesome Cowboy - wycofano je z ekspozycji pod wpływem protestów francuskich artystów.
Zestawienie dzieł dawnych ze współczesnymi to stosunkowo powszechny zabieg ‘uwspółcześniania’, czy też ‘aktualizowania’ kolekcji muzealnych. W polskich muzeach nie spotykam tego zbyt często. Szkoda. W Wersalu zaciekawił mnie również inny pomysł - w ogrodach posłuchać można muzyki z epoki, w której powstały.
Warto zauważyć, że Wersal i Murakami zostali połączeni już wcześniej – poprzez postać Kirsten Dunst, która najpierw wystąpiła w filmie Sophii Coppoli o Marii Antoninie (niestety słabym, choć ładnym...), a potem w teledysku Murakamiego „I am turning Japanese”. Czy to wyłącznie przypadek? Dla porównania zamieszczam trailer do filmu oraz teledysk.



Brak komentarzy: