czwartek, 23 października 2008

Co może, a czego nie może historia sztuki, czyli uwagi do pewnej (tym razem dobrej :-)) recenzji


Na stronie Obiegu pojawiła się recenzja książki Ewy Wójtowicz o net arcie napisana przez Łukasza Białkowskiego (http://www.obieg.pl/book/08101001.php). To bardzo dobry tekst poruszający kwestie o znacznie szerszym zasięgu niż zalety i wady recenzowanej pozycji. Chciałabym odnieść się do jednej z tych kwestii. Otóż autor recenzji uważa, że historia sztuki z istoty nie jest w stanie ująć sztuki internetu:
„Gdy próbujemy opisywać sztukę sieci z punktu widzenia historii sztuki i jej kontekstów interpretacyjnych, stajemy przed dylematem: zjeść ciasteczko czy mieć ciasteczko? Z każdą nową wypowiedzią, która omawia net art w kontekście zinstytucjonalizowanej sztuki, tego ciasteczka jest coraz mniej, bo powoli pożera je instytucja. Dlatego, jeśli musimy (a chyba musimy) tematyzować i oswajać tę przestrzeń, powinniśmy raczej szukać perspektyw, które - inaczej niż optyka historii sztuki - będą szanować jej specyfikę i zachowają jej autonomię.”
Argumentów za tą tezą jest kilka. Po pierwsze, autor pisze, że historyk sztuki z konieczności pomijać musi kontekst pozaartystyczny, który akurat w przypadku sztuki sieci jest niezwykle istotny:

"Mimo, że Ewa Wójtowicz jest kulturoznawczynią, swoją książkę napisała z perspektywy historyczki sztuki. Oznacza to, że stara się umieścić net art w łańcuchu następujących po sobie wydarzeń w ramach pola sztuki. Stąd więcej w jej książce rozważań nad naturą medium, wpływami wcześniejszej sztuki na net art, niż opisu pozaartystycznych fenomenów kulturowych. Ewa Wójtowicz traktuje sztukę sieciową jako formę kulturowego zapośredniczenia, którą można interpretować niemalże w taki sam sposób jak prace futurystów czy kubistów. Abstrahuje od związków nowych mediów ze stylem życia, szybkością technologicznych i kulturowych transformacji, otwieraniem się przestrzeni publicznej, aktywizacją obywateli, multikulturowością, wzrastającym tempem życia, czyli kulturą "płynnej tożsamości", według określenia Zygmunta Baumana."
Myślę, że historyk sztuki wcale tego kontekstu pomijać nie musi. Mniej więcej od jakichś trzydziestu lat historycy sztuki starają się tego nie robić. Za przykład służyć mogą takie prace jak np. Michaela Baxandalla Painting and Experience in Fifteenth-Century Italy, Svetlany Alpers Rembrandt’s Enterprise: The Studio and the Market, czy np. Image of the People: Gustave Courbet and the 1848 Revolution T.J.Clarka. Sądzę więc, że należałoby raczej powiedzieć, iż autorka książki reprezentuje pewną określoną metodologiczną opcję w ramach historii sztuki – opcję, której przedstawiciele koncentrują się na estetycznych aspektach sztuki, usiłując przy tym ująć jej dzieje w ściśle linearny sposób.

Drugi argument ma już nieco szerszy zasięg:„
"Historia sztuki i związany z nią dyskurs krytyki artystycznej proponują (...) hierarchie, lansują mody, dezawuują gusta, by uzasadnić, że właśnie "ten" a nie jakiś inny twórca powinien znaleźć się w przestrzeni wystawienniczej.”
„W sztuce sieci najciekawsze jest to, że może ona funkcjonować w opozycji do instytucjonalnego, tradycyjnego systemu wystawienniczego.”
Argument polega zatem na uznaniu, że dyskurs historii sztuki uwikłany jest w mechanizmy świata sztuki (np.  hierarchizuje przestrzeń sztuki), a ponieważ część net artu w takie mechanizmy nie jest uwikłana (funkcjonując poza artystycznym obiegiem), dyskurs historii sztuki nie jest w stanie go ująć. Nie wiem, czy moja rekonstrukcja jest poprawna (Łukaszu! koryguj w razie czego :-)). Tak czy inaczej jest to argument bardzo dyskusyjny. Opiera się on na następujących przesłankach:

1. Historia sztuki jest uwikłana w mechanizmy świata sztuki, ponieważ kreuje obowiązujące w nim hierarchie.

2. a) Część sztuki sieci nie jest uwikłana w mechanizmy świata sztuki. b) Sztuka sieci ma w zakresie funkcjonowania poza mechanizmami świata sztuki szczególny potencjał związany z właściwościami internetu.

3. Coś, co jest uwikłane w mechanizmy świata sztuki nie jest w stanie ująć czegoś, co nie podlega tym mechanizmom.

ad. 1 Myślę, że ta przesłanka jest zbyt ogólna. Od jakiegoś już czasu historia sztuki usiłuje odżegnać się od jasnych hierarchizacji i objąć swym zasięgiem prace dotychczas pomijane (ze względu na niespełnianie obowiązujących standardów estetycznych), ale mimo to interesujące. Rozwój tzw. nauki o obrazie (Bildwissenschaft/visual studies) jest tego dowodem – na tym polu widać dużą aktywność historyków sztuki właśnie (np. Jamesa Elkinsa, Georgesa Didi-Hubermana czy Hansa Beltinga). Poza tym - czy historia sztuki - nawet jeśli hierarchizuje - jest rzeczywiście tak bardzo uwikłana w mechanizmy świata sztuki? Wszak często sprzeciwia się ona tym mechanizmom - nie akceptuje dzieł, które na ich fali stały się popularne itd.. itp.. Chyba należałoby tutaj oddzielić mechanizmy akademickiego (historyczno-sztucznego) pola sztuki od mechanizmów działających w galeriach i muzeach??

ad. 2 I ta przesłanka budzi moje wątpliwości: otóż wcale nie jestem przekonana, czy sztuka netu nie jest uwikłana w mechanizmy świata sztuki. Autor recenzji zdaje się uważać, że medium internetowe to przestrzeń totalnej wolności, często funkcjonująca poza mechanizmami świata sztuki. Moim zdaniem tak nie jest - niestety samo umieszczenie jakiejkolwiek pracy artystycznej w necie nie wystarczy do jej efektywnego 'zafunkcjonowania' - wszak ktoś jeszcze musi na tę stronę kiedyś wejść - a do tego potrzebny jest 'support' w postaci np. linków na innych stronach (o sztuce przecież!), odp.owiedniego pozycjonowania strony itd.. I tu działają mechanizmy - tyle, że są one czasem znacznie trudniejsze do prześledzenia niż mechanizmy pozanetowe. Myślę, że błędne jest tak radykalne oddzielanie świata internetu od świata 'realnego' pod tym względem (ciekawa audycja na ten temat w TOK FM: http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/4,,,,,5838318.html).

ad. 3 Tu muszę przyznać też mam watpliwości. Nawet jeśli 'oficjalnie' działam w obrębie jakiegoś - dajmy na to akademickiego - pola społecznego, to mogę się od jego mechanizmów niekiedy dystansować. Chyba, że zakładamy jakiś ostry determinizm?

1 komentarz:

Aneta Rostkowska pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.