poniedziałek, 8 września 2008

Zmysłowa sztuka


Niedawno można było obejrzeć w Krakowie dwie wystawy nawiązujące do problematyki wykorzystania w sztuce zmysłów innych niż wzrok i słuch. Chciałabym zwrócić uwagę na problem, jaki wiąże się z podejmowaniem tego typu kwestii w muzeach i galeriach. W pierwszej wystawie, zatytułowanej Projekt pięciu zmysłów, Mandala Yuen i Muzeum Zmysłów, a zorganizowanej przez Muzeum Sztuki i Technik Japońskiej Manggha (notabene – niestety ciągle beznadziejna strona w necie, chyba poświęcę temu osobnego posta...) – podjęto ten temat pośrednio. Zaprezentowano bowiem prace japońskiego architekta Kijo Rokkaku projektującego parki i budynki, których percepcja wymaga zaangażowania całej ludzkiej zmysłowości. Rokkaku jest twórcą m.in. budynku Muzeum Zmysłów w Japonii (http://www.kankaku.org/, http://www.toa.co.jp/english/gallery/otofuke/otof11.htm), a także parku tematycznego Mandala Yuen (http://www.pref.toyama.jp/branches/3043/tate/mandara.htm). Nie będę opisywać tu obu projektów, dokładniejsze informacje i zdjęcia można znaleźć tutaj: http://www.krakow.pl/kalendarium/?IM_ID=6694&MODE=kalim&TYPE=show oraz http://www.sztuka.pl/index.php?id=824&no_cache=1&tx_ttnews%5Bpointer%5D=1&tx_ttnews%5Btt_news%5D=2913&tx_ttnews%5BbackPid%5D=823&cHash=06a593ef96.
Za ważny uważam fakt, że zdjęcia i makiety pomysłów architekta wzbogacono imitacją zrealizowanej w ramach jednego z nich, zbudowanej z kamieni, piasku i żwiru, ścieżki, mającej aktywizować zmysł dotyku. Kuratorzy zaproponowali zatem odwiedzającym zdjęcie butów i przejście się po ścieżce. Druga wystawa z kolei – Sensualia – zaprezentowana w galerii Starmach, powstała na zakończenie organizowanych przez Uniwersytet Jagielloński studiów kuratorskich. Kuratorki pokazały polskie i japońskie prace poruszające właśnie problematykę wielości zmysłów w sztuce. Dokładne opisy projektów znaleźć można tutaj: http://www.sensualia.pl/, http://artpapier.com/?pid=2&cid=2&aid=1515. Odbiorca miał możliwość np. przejścia przez wąski czarny tunel czy dotknięcia obrazu dłonią. Choć obie wystawy były ciekawe, sądzę, że przy ich opracowywaniu kuratorzy niedostatecznie uwzględnili problemy w odbiorze tego typu obiektów. Dzieło sztuki wykorzystujące np. zmysł dotyku jest moim zdaniem dość wymagające względem odbiorcy. Zmusza go do opuszczenia zwyczajowej kontemplatywnej pozycji, przez co sytuacja odbioru staje się dlań bardziej ryzykowna, niebezpieczna. Ponadto dzieło tego typu wymaga skupienia na detalu: w przeciwieństwie do zmysłu wzroku, pozwalającego na fizyczny dystans umożliwiający jednorazowe wzrokowe ogarnięcie większej płaszczyzny i szybkie wytworzenie całościowej wizji, zmysł dotyku skupia naszą uwagę na szczególe. Odbiorca chcąc uzyskać pojęcie o całości dzieła musi je stopniowo fizycznie eksplorować, jednocześnie starając się zapamiętać swoje doznania. Taki odbiór wymaga sporo czasu i odpowiednich warunków. Wystawa powinna – szczególnie w dobie funkcjonowania paradygmatu nietykalności dzieła sztuki – zachęcać, a wręcz zmuszać do swobodnego fizycznego kontaktu z dziełem. W przypadku obu realizacji brak było wyraźnej - wkomponowanej w przestrzeń pokazu - zachęty do takiego kontaktu, a więc do przezwyciężenia utartych schematów odbioru sztuki (choćby w postaci tabliczki czy specjalnej konstrukcji wystawy). O ile wystawa Sensualia już choćby przez sam tytuł i ogólną koncepcję explicite zachęcała do odważniejszego eksplorowania ‘przestrzeni’ dzieł, o tyle ta w muzeum japońskim
została zaprojektowana w sposób zupełnie nie zachęcający do tego rodzaju aktywności: ścieżkę umieszczono w sali razem z innymi eksponatami. Znacznie lepsze byłoby np. umieszczenie jej na drodze do jednego z eksponatów tak, aby konieczne było zdjęcie butów i skorzystanie z niej. W ten sposób doświadczenie ścieżki wzbogaciłoby wystawę i rozumienie estetycznego podejścia przedstawianego architekta, zmuszając jednocześnie do przełamania percepcyjnych przyzwyczajeń.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

-"Za ważny uważam fakt, że zdjęcia i makiety pomysłów architekta wzbogacono imitacją zrealizowanej w ramach jednego z nich, zbudowanej z kamieni, piasku i żwiru, ścieżki, mającej aktywizować zmysł dotyku. Kuratorzy zaproponowali zatem odwiedzającym zdjęcie butów i przejście się po ścieżce."

Jak napisałam w smsie, zdjęcie obuwia jest specyficznym gestem w Japonii. To najbardziej oczywisty gest przy wkraczaniu w przestrzeń domową – czy u siebie, czy jako gość. Japońscy gospodarze, mając do czynienia z obcokrajowcem, pilnują i taktownie kierują gajdzina, by nie popełnił gafy. W innych, przygotowanych u drzwi, kapciach, wchodzi się również do wc. Nie wiem, jakie są powody takiego postępowania. Przekraczanie – zmiany statusu przestrzeni, w jakiej przebywa dana osoba? To wc mi nie pasuje do podejrzenia, że może chodzić o jakieś sacrum. Domostwa były i są mini-świątyniami shinto, ludzie często mają ołtarzyki kami, szczególnie, jeśli rodzice nie żyją. Być może to przeniesienie jakiegoś świątynnego obyczaju? I taka myśl na granicy totalnego prostactwa... OK., możesz mówić o potoczności. Otóż takiemu gajdzinowi się może skojarzyć, że jeśli Japończycy nawet w domach buty zdejmują i tyle wagi do tego przywiązują, nie ma opcji, by podeptać Dzieło Sztuki.

-"Dzieło sztuki wykorzystujące np. zmysł dotyku jest moim zdaniem dość wymagające względem odbiorcy. Zmusza go do opuszczenia zwyczajowej kontemplatywnej pozycji, przez co sytuacja odbioru staje się dlań bardziej ryzykowna, niebezpieczna."

Pewnie uznasz to za niepotrzebne, ale pomyślałam sobie o... tworzeniu. Artysta doświadcza powstającego dzieła dotykiem, węchem, często w sposób po prostu niewygodny, chce tego, czy nie. Ofc wiele zależy od materii, w jakiej pracuje, ale czy ta uwaga dotyczy raczej rzeźbiarzy czy malarzy (oni właśnie doświadczają przekształcającej się materialności tego, co potem będzie obiektem sztuki zastygłym, trochę inaczej jest przy filmowaniu czy fotografowaniu), w tej mierze, w jakiej „pansensualna" recepcja jest w stanie zbliżyć odbiorcę do twórcy? No, twórców scenografii teatralnych na przykład raczej nie dotyczy!

Co do Twych rozważań nad percepcją dotykową, tu jest problem dość kantowski, tj. jak w trzeciej Krytyce. Sama wiesz. "Wzniosłą" przyrodę łatwiej nam wręcz odruchowo odbierać wszystkimi zmysłami (lub większą ich iloscią), aniżeli sztukę.

- "Ponadto dzieło tego typu wymaga skupienia na detalu: w przeciwieństwie do zmysłu wzroku, pozwalającego na fizyczny dystans umożliwiający jednorazowe wzrokowe ogarnięcie większej płaszczyzny i szybkie wytworzenie całościowej wizji, zmysł dotyku skupia naszą uwagę na szczególe. Odbiorca chcąc uzyskać pojęcie o całości dzieła musi je stopniowo fizycznie eksplorować, jednocześnie starając się zapamiętać swoje doznania. Taki odbiór wymaga sporo czasu i odpowiednich warunków. Wystawa powinna – szczególnie w dobie funkcjonowania paradygmatu nietykalności dzieła sztuki – zachęcać, a wręcz zmuszać do swobodnego fizycznego kontaktu z dziełem. W przypadku obu realizacji brak było wyraźnej - wkomponowanej w przestrzeń pokazu - zachęty do takiego kontaktu, a więc do przezwyciężenia utartych schematów odbioru sztuki (choćby w postaci tabliczki czy specjalnej konstrukcji wystawy). O ile wystawa Sensualia już choćby przez sam tytuł i ogólną koncepcję explicite zachęcała do odważniejszego eksplorowania 'przestrzeni' dzieł, o tyle ta w muzeum japońskim została zaprojektowana w sposób zupełnie nie zachęcający do tego rodzaju aktywności: ścieżkę umieszczono w sali razem z innymi eksponatami. Znacznie lepsze byłoby np. umieszczenie jej na drodze do jednego z eksponatów tak, aby konieczne było zdjęcie butów i skorzystanie z niej. W ten sposób doświadczenie ścieżki wzbogaciłoby wystawę i rozumienie estetycznego podejścia przedstawianego architekta, zmuszając jednocześnie do przełamania percepcyjnych przyzwyczajeń."

Jeszcze mi sie skojarzylo takie opowiadanie Yourcenar, jak Wang-Fu został ocalony (w Opowiesciach wschodnich, gdybys nie znała, ja mam. Kocham Marguerite!). W skrócie, to o malarzu, wielkim mistrzu, jest stary. Wzywa go cesarz... zasadniczo to opowiesć taoistyczna czy tam buddyjska, i chińska, ale do Japonii też by pasowała. Cesarz na podstawie dzieł mistrza wyrobił sobie mylny pogląd o świecie, który tak naprawdę zbyt wspanialy (tak mówi postać opowiadania, skaracając i trywializując) nie jest. Chce zgładzić Wang-Fu, ale wpierw każe mu dokończyć jeden z obrazów, który w przeszlosci zarzucił na etapie szkicu. I coś się wielce ciekawego dzieje. Ale tego już nie zdradzę!

Paulina

Aneta Rostkowska pisze...

A rzeczywiście, słyszałam gdzieś o tym zdejmowaniu obuwia w Japonii. Ale powątpiewam, czy akurat w kontekście tamtej ścieżki chodziło o oddanie hołdu/szacunku dziełu sztuki. Czy Japończycy w ogóle dysponują takim pojęciem dzieła sztuki, w którym dzieło jest czymś, czemu należy oddać hołd?
Raczej po prostu chodzi tu o zdjęcie butów w celu umożliwienia doświadczenia terapeutycznych właściwości ścieżki. No chyba, że uznamy, że właśnie owe terapeutyczne właściwości nie tylko dopuszczamy do siebie ale i 'czcimy'.


Aha, czyli percepcja dzieła wieloma zmysłami upodabniałaby odbiorcę do twórcy; sprawiałaby, że doświadczamy dzieła w sposób bardziej zbliżony do tego, w jaki doświadczał go jego autor?

Co do Kanta - masz na myśli to, że doświadczenie wzniosłości ma u niego bardziej cielesny, a przez to bardziej dotykowy, charakter niż doświadczenie piękna? O jaki fragment z trzeciej Krytyki Ci chodzi?

O Wang-Fu będę czytać!

Dzięki! :-)

Anonimowy pisze...

Tak, myślę, że percepcja nieograniczona do sfery wizualnej może w pewnej mierze pozwolić na zbliżenie się do doświadczenia powstawania dzieła, jednak to jest również uzależnione od obiektu, jaki wchodzi w grę. Nie będziemy przecież dotykać obrazów-zabytków, a wąchanie przy odpowiednim dystansie czasowym na niewiele się zda, farby czy rozpuszczalników nie poczujemy. Ale przykłady przez Ciebie wskazane, mówiąc najprościej, nadają się.

Co do Kanta, miałam na myśli to, że - jak skojarzyłam, pisząc poprzedni komentarz - on opiewał doświadczanie potęgi i majestatu natury:


'Strzeliste, jakby groźnie wznoszące się skały, ciężkie piętrzące się na niebie chmury, nadciągające wśród piorunów i grzmotów, wulkany w całej swej niszczącej potędze, orkany i spowodowane przez nie spustoszenia, burzliwy, bezkresny ocean, wysoki wodospad potężnej rzeki itp. – wszystko to – w porównaniu z tymi potęgami – obraca naszą zdolność oporu w drobiazg bez znaczenia. Ale ich widok tym silniej nas pociąga, im większy budzi lęk, o ile tylko sami znajdujemy się w bezpiecznym miejscu. Dlatego też przedmioty takie chętnie nazywamy wzniosłymi, gdyż podnoszą moc naszej duszy ponad jej zwyczajną, przeciętną miarę i pozwalają nam odkryć w sobie zupełnie innego rodzaju zdolność do stawiania oporu, która ośmiela nas do tego, by mierzyć się z pozorną wszechmocą przyrody'. I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, PWN, Warszawa 1986, s. 158.

Może to banalizowanie... Nie jestem pewna, kiedy w Europie zaczęła się "sakralizacja" obiektów sztuki, niemniej jakoś tak się to potoczyło, że dzisiaj boimy się (wybacz tą retoryczną pluralis maiestatis), iż możemy jakąś nieostrożnością uszkodzić cenne dzieło. Lepiej się trzymać z daleka! ...w "bezpiecznym miejscu"! XD To oczywiście jedno ze skojarzeń, mam wrażenie, że wcześniej miałam inne, ale umknęły. Niewątpliwie w szerszym czy węższym zakresie, jakoś natury wciąż doświadczać musimy, zmiennej (chmury, pioruny i grzmoty) i względnie stałej (wodospad), z wyboru (chcę zobaczyc, więc jadę) czy z przymusu (rozpadało się i oziębiło nagle).

Wyraz hołdu wobec dzieła, gest pokory wobec niego (nie jest wygodnie tak nagle gdzieś boso chodzić) w tym przypadku jest trochę wymuszony, a jeśli się mija z jakąś intencją czy japońskimi "standardami", stojącymi za tym projektem z Sensualiów, nie szkodzi, tym lepiej, de- i rekonstektualizacja wzbogaca! :)

p.