wtorek, 26 lutego 2013

Czy uczestnictwo w projekcie artystycznym automatycznie nas uprzedmiatawia?

Takie pytanie zadaję czytając komentarze i artykuły na temat projektu "Poczekalnia" Łukasza Surowca w Bunkrze Sztuki, a w szczególności ten tekst: http://obieg.pl/recenzje/27968.

Artysta zaprosił do przebywania w przestrzeni galerii sztuki osoby bezdomne. Okazało się, że z zaproszenia skorzystało całkiem sporo osób. Nocleg odbywa się w dolnej części Bunkra. Nie jest to ta część, w której pokazuje się prace artysty.
W tekstach na temat projektu pojawia się zarzut uprzedmiotowienia osób uczestniczących w projekcie. Czy można go dobrze uzasadnić? Mam pewne wątpliwości:

- ta część przestrzeni Bunkra nie jest częścią wystawy - nie ma tu prac artysty ani jakiejkolwiek specjalnej aranżacji, to przestrzeń projektu, nie przestrzeń prezentacji eksponatów
- artysta zaprosił osoby tam przebywające do współpracy, np. wspólnie stworzyli zestaw obowiązujących w tej przestrzeni zasad - nie traktuje zatem tych osób przedmiotowo, daje im szansę działania, szansę na wypowiedź, aktywnie poszukuje dla tych osób miejsca w Krakowie, gdzie mogłyby mieszkać po zakończeniu projektu
- część osób przebywających w Poczekalni mogła opowiedzieć swoją historię innym ludziom i dzięki temu przyczynić się do większego zrozumienia zjawiska bezdomności
- może rację ma Grzegorz Borkowski - uprzedmiotowienie zależy od patrzącego? wówczas projekt Poczekalnia byłby testem dla publiczności Bunkra Sztuki - jak zachowasz się wchodząc do Poczekalni? czy jesteś gotowy na kontakt? Jak wypadnie Twoja autorefleksja w spotkaniu z czyjąś odmiennością?
- czy zaoferowanie miejsca na nocleg jest traktowaniem kogoś jak przedmiot? to brzmi dość absurdalnie
- osoby przebywające w Poczekalni wcale nie czują się uprzedmiotowione

Tu oczywiście od razu pojawia się pytanie, kto ma większą wiedzę na temat uprzedmiotowienia - osoba, której to ma dotyczyć, czy obserwator? Mam wrażenie, że część osób wypowiadających się na temat Poczekalni uważa, że 'wie lepiej' niż sami bezdomni - de facto sama dokonuje uprzedmiotowienia bezdomnych nie szanując ich własnego głosu - a oni o projekcie wypowiadają się pozytywnie (!).

Rozprawiający o uprzedmiotowieniu zewnętrzni obserwatorzy de facto sami deprecjonują bezdomnych, traktują ich protekcjonalnie, uznając, że ci nie wiedzą, co robią, wszak "nie rozumieją konwencji, którą nieświadomie współtworzą."

A może wcale nie uważają się za uprzedmiotowionych albo - wręcz przeciwnie - uważają się za takowych i świadomie godzą się na to? Może mają w tym swój interes? Może czują się gwiazdami, może czują się dowartościowani poprzez udział w projekcie artystycznym?

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - reakcja mediów na projekt - mało kto pochyla się nad zjawiskiem bezdomności, większość dziennikarzy szuka w projekcie skandalu, pyta, czy to w ogóle sztuka. Gdzie w tym wszystkim sam temat projektu, czyli bezdomność? Czyżby nie był tak atrakcyjny? Czyżby reakcje mediów były świadectwem bezradności w zetknięciu ze zjawiskiem bezdomności?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy spanie w przestrzeni, w której (w różnych innych terminach) odbywa się wystawa artystyczna jest dla bezdomnej osoby bardziej poniżające niż trudna sytuacja życiowa. Może rzeczywiście tak jest? W każdym razie, kiedy w ramach jakiejś inicjatywy społecznej pod egidą dużej organizacji rozdaje się bezdomnym i biednym jedzenie -- to wtedy chyba tak samo uprzedmiotowienie?

Był jakiś follow-up do tej całej sytuacji?