wtorek, 8 marca 2011

Projekt "Sól"



SÓL
Kubiczny kryształ halitytu (halos – słony, lithos – kamień) mieni się niemal tyloma odcieniami znaczeń co legenda Krakowa – miasta, które temu starożytnemu minerałowi zawdzięcza swą wielowiekową potęgę.
Już w średniowieczu stołeczny Kraków – jako główny skład solny – zmonopolizował handel halitytem. Sól, będąc symbolem lokalnej, krakowskiej tożsamości, stała się synonimem gościnności, a także bogactwa; wszakże stąd właśnie pochodzi termin salarium, oznaczający płacę, a pierwotnie żołd przyznawany na zakup soli. Co więcej – z czasem mianem salariatu poczęto określać całą warstwę społeczną obejmującą osoby żyjące z wynagrodzenia za pracę.

Sól jako rekwizyt magiczny i alchemiczny z natury rzeczy naznaczona jest ambiwalencją – co zdaje się znakomicie korespondować z urokliwą naturą sprzecznych uczuć miotających samymi krakowianami, rozdartymi między negacją a afirmacją swego miejsca zamieszkania.
„Sól” jest pojęciem żywym, iskrzącym wykluczającymi się znaczeniami, jakie ulokowała w nim kultura na przestrzeni wielu setek lat; wyobraźnię rozbudzają wyzwalane przez to słowo barwne opozycje: czystość / jałowość, prostota / elegancja, stagnacja / siła witalna, trwałość / zniszczenie, dobra wróżba / zły omen, pył / kamień, gorycz / przyjemność, fizyczność skały / niematerialność kryształu.

Wedle tradycji sól pieczętuje związki między ludźmi – tą rolę od niepamiętnych czasów odgrywały w Krakowie cechy rzemieślnicze, będące dla miasta i jego kultury przez wiele wieków realną „solą ziemi”.
Jednak na początku dwudziestego pierwszego stulecia wraz z natężeniem gentryfikacyjnych procesów niewidoczna sieć oplatająca i scalająca miejskie centrum podległa stopniowej dezintegracji. W ostatnich latach obserwujemy nieuchronne – jak się zdaje – wymieranie / zanikanie reliktów dawnego rzemiosła, a właściciele małych zakładów rugowani są ze swoich siedzib.

Mówiąc językiem guślarzy: „sól została rozsypana”.

Niezasłużonej degradacji doczekał się rzemieślnik jako persona – niegdyś depozytariusz tajemnej wiedzy i celebrans obrzędów życia codziennego mieszkańców miasta. Mało kto pamięta o nim dziś jako o współtwórcy potęgi elitarnego i prestiżowego cechu – korporacji rzemieślników, zjednoczonych nie tylko na mocy zawodowych kwalifikacji, ale również za sprawą wspólnej symboliki i rytuału inicjacyjnego.
Pokonując kolejne stopnie wtajemniczenia cechowej hierarchii uczeń awansował na czeladnika, a wreszcie – wraz z tytułem mistrza uzyskiwał samodzielność oraz prawo do kształcenia kolejnych pokoleń terminatorów, a tym samym podtrzymania ciągłości kulturowego dziedzictwa w wymiarze lokalnym i narodowym.
Etos rzemieślnika (dysponującego symboliczną i polityczną mocą oddziaływania) przywołując figurę mistrza – utrwala mit przewodnika, wyższej instancji, do której odwołuje się lokalna społeczność.
Podtrzymując wewnątrzcechową więź, rzemieślnicy stawali się budowniczymi ogólnospołecznego ładu; warto pamiętać, że aż do dnia dzisiejszego cechy są w środowiskach małych miast i wsi jedynymi, bądź jednymi z niewielu instytucji, aktywizujących miejscową społeczność.
Sugestię symbolicznej zwierzchności cechu nad miastem stanowił górujący nad nim zegar na ratuszowej wieży ufundowany przez Izbę Rzemieślniczą, a gwarantem realnej władzy był Kodeks, spisany przez Baltazara Behema – pierwszy polski dokument będący pełnokrwistym zapisem życia codziennego zwykłych obywateli, gromadzący przywileje i statuty miasta Krakowa oraz ustawy cechowe.
Paradoksalnie dzieła rzemieślników, zrodzone jako wytwór wiedzy powszechnie niedostępnej, zachowywały transparentność struktury daleką od wirtualności epoki technologicznej magii, w której funkcjonowanie wielu narzędzi jest „niepoznawalne” dla ich szeregowych użytkowników. Wyraźnie zarysowana opozycja „rzemiosło – przemysł” zyskuje na znaczeniu w sytuacji gdy wraz z rękodziełem w niepamięć odchodzi alternatywne, unikatowe podejście do procesu produkcji dóbr materialnych.
Zmysłowy i namacalny charakter wytworów rzemiosła (jako „ciała z ciała” ich twórców) wskazuje na obecność energii witalnej, tchniętej w przedmioty przez wykonawców, przeciwstawiających autorskie piętno technologicznej anonimowości.

Nie chcemy by ten – wciąż żywy – potencjał, był postrzegany jako „sól w oku” miejskiego organizmu; jako przeciwwagi dla tego procesu nie proponujemy jednak petryfikacji pozostałości żywej jeszcze tradycji i uczynienia z nich pomnikowego „słupa soli”, tyleż neutralnego co bezużytecznego.
Sieć punktów handlowych kultywujących idee drobnego rzemiosła stanowi, jak zostało już powiedziane, faktyczną „sól ziemi” Krakowa – jeśli nie jako emanacja dawnej potęgi, to przynajmniej jako żywotna legenda, sprawiająca że dyskretnie podrażniona urbanistyczna tkanka zacznie pączkować, napędzając krwi w wysuszone mózgi niedowiarków, wciąż jeszcze postrzegających tę potencjalność cum grano salis.

Panowie

Mateusz Okoński
Jakub Skoczek
Jakub Woynarowski

Anno Domini MMXI

Projekt "Sól" jest zakrojonym na szeroką skalę społecznym działaniem w przestrzeni Krakowa. Głównym przedmiotem naszego zainteresowania są drobne punkty handlowo-usługowe, które przetrwały polską transformację polityczną - strefy kształtujące tożsamość miasta, tworzące wokół siebie wieloletnie mikrospołeczności, specyficzne 'generatory zaufania' w przenikniętej nieufnością rzeczywistości. Fryzjer, antykwariat, sklep spożywczy, szewc, parasolnik, zakład fotograficzny, lokal dancingowy, cukiernia - to przykłady miejsc, którym chcielibyśmy się bliżej przyjrzeć. Poprzez szereg współzależnych działań z pola nauki (badania, wykłady, warsztaty na temat gentryfikacji), sztuki (mikro-prace artystyczne we wspomnianych miejscach) i edukacji (stworzenie specjalnej mapy i tras wycieczkowych) chcemy przyczynić się do zbadania i rozwinięcia zapomnianego i niedocenianego obszaru tkanki miejskiej Krakowa. Zachęcamy do nadsyłania wszelkich informacji na jego temat (fotografie, wspomnienia, historie) na adres: sol.krakowska@gmail.com.

Obecnie w projekt zaangażowane są: Fundacja SPLOT, grupa artystyczna Strupek i Małopolski Instytut Kultury. Zapraszamy do współpracy wszelkie inne osoby i organizacje.

Mateusz Okoński, Aneta Rostkowska

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

to wspaniały pomysł.. gdzie podziali się introligatorzy, gdzie punkt ostrzenia noży, naprawy maszyn do szycia...kapele podwórkowe, lub muzycy klasy A otóż byli tacy i mieli nawet legitymacje...
coż było minęło...ale można coś jeszcze uratować np. antykwariat na Marka, w którym funkcjonuje pewne stareńkie małżeństwo, przecież nie musi tam otwierać się nowy bar...słyszałem, że są miasta, które dopłacają drobnym rzemieślnikom w centrum, aby tam pozostawali, to oni stanowią o kolorycie miasta...

jp

Aneta Rostkowska pisze...

heh wyczuwam ironię ;-)
jasne, część tego typu zakładów - jak np. kapele podwórkowe - odeszła w przeszłość i nic na to nie poradzimy, bo czasy się zmieniły, technologia poszła do przodu (mamy itunes ;-)) itd.
niemniej część została, spełnia pewne ludzkie potrzeby, a jeśli zniknie to raczej z powodu procesów gentryfikacyjnych zachodzących w mieście. i takiemu znikaniu chcemy się przeciwstawić. dzięki za wskazówkę, antykwariat wrzucam na listę miejsc.

Anonimowy pisze...

nie było w tym ironii,naprawdę...
projekt bardzo przemawia do mnie...kiedy patrzę na szyldy przeszłości w Krakowie otwiera się wolna przestrzeń, miejsca a w nich pojawia się to czego brakuje..kapela której z ganku zrzucało się monety, czy własnie krążący to tu to tam Pan ostrzący...nożyczki, noże..etc...dopisz proszę Magiel na Augustiańskiej przecież do dzisiaj maglują tam pościel... aha na Stolarskiej jest zdjęcie osób należących do rożnych cechów z lat 50...ale nie wiem czy powiem gdzie...
jp

Aneta Rostkowska pisze...

powiedz powiedz ;-)